sobota, 19 września 2015

9. Internetowy braciszek

Brak komentarzy:
Dziak otworzył drzwi i wpuścił gości przodem. Maja i Adrian pokornie poczekali aż Dziak będzie mógł ich poprowadzić, w tym czasie zniecierpliwiony Alra przepchał się obok ściągającego buty Natsu i zawołał Lenę. Cała piątka usłyszała radosne postukiwanie stóp na schodach, po chwili dostrzegli blondynkę sączącą soczek.

- Ahoj! Widzę, że jesteście mokrzy, bo padało - stwierdziła błyskotliwie. - Wstawię wodę na herbatę.
- Dzięki.
Alra siedział na podłodze z kubkiem przyłożonym do odmarzniętego policzka, obok niego Dziak oparty o fotel rozmawiał z resztą o planie na dzisiaj. Lena co jakiś czas pytała Dansę ile żelu codziennie zużywa na swoją fryzurę lecz chłopak był nieugięty. Maja zjadała piąte ciasteczko słuchając opowieści Dziaka, a Natsu próbował zrozumieć dlaczego Alra mówił, że Lena śmierdzi, skoro jest tak ładną, zmysłową dziewczyną. Co jakiś czas przenosił wzrok z Leny na Dziaka starając się uchwycić główne wątki planu.
- Co wy na to? - zapytał Dziak, kończąc.
- Wszystko fajnie, tylko nie możemy tam zwalić się w sześć osób - odezwał się Alra.
- Racja. - poparła go Maja.
- Czyli dzielimy się na połowę? - zasugerował Dansa.
- To nic nie da. Jeżeli pójdziemy wszyscy będziemy się narażać na atak, nie mówiąc o zachowaniu dyskrecji, połowa z nas nie dałaby sobie rady, gdyby na przykład strach Majki, która jest na pięćdziesiątym poziome, nagle sobie o niej przypomniał. Sory, ale nie wierzę w takie zwycięstwo. - powiedział Alra.
- Ja, Dansa i Majka nie dalibyśmy sobie rady? - zaprotestował Natsu. - Nie doceniasz nas.
- Mnie wielka tarantula nie wgniotła w ścianę - odpowiedział Alra.
- To był przypadek, zaraz ci pokażę na co mnie stać!
- Spokój! - rozkazała Lena. - Co ty byś proponował?
Alra odłożył kubek na stół i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Postąpimy zgodnie z planem Dziaka, ale za drzwi wejdziesz sama.
- Chcesz ją tam wysłać zupełnie samą?! - uniósł się Dziak.
- Tam będzie użyteczna tylko ona, Len może porozumieć się tylko przez nią, a im więcej nas tam będzie tym bardziej przeciążymy system, nawet z kluczem administratora włączymy alarm. Tak jak powiedział Dziak, doprowadzimy cię tam bezpiecznie a reszta będzie w twoich rękach.
- Nie zgadzam się. - powiedział Natsu, Dans mu przytaknął.
- Ale ja się zgadzam. Jestem silną, niezależną kobietą, tak jak piszę w konstytucji! - Lena stanęła na krześle z determinacją namalowaną na twarzy. Alra się uśmiechnął, doskonale wiedział, że Lena nie lubi podporządkowywać się innym, zwłaszcza gdy się jej czegoś zabrania.
- Postanowione. - wtrąciła Maja. - Spotykamy się na rynku miasta głównego.
- Ok.
Po kilku minutach każdy znalazł sobie wygodny kąt i podłączył do sieci, Dziak korzystając z okazji wysłał rodzicom prowizoryczną wiadomość, że wszystko gra i podobają mu się zdjęcia z ich urlopu.
***

- Tutaj! - zawołała ciemnowłosa dziewczyna na drugim końcu placu, od razu pomachał jej Dans. Maja dołączyła do drużyny pod nickiem: "Akatsuki". Kiedy już wszyscy byli razem i uzupełnili ekwipunek Dziak otworzył mapę i zorientował się jaką trasą dojść na miejsce najszybciej. Wskazał wąską alejkę na obrzeżach miasta.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł - powiedział Dansa.
- To jedno z najniebezpieczniejszych miejsc - dodała Maja.
- Przecież strach może nas zaatakować gdziekolwiek? - wtrąciła Lena.
- Strach tak, ale ta alejka to siedziba Niezniszczalnych. - wyjaśnił Natsu. - To grupka graczy, którzy czerpią przyjemność ze znęcania się nad innymi. Są trochę jak myśliwi polujący na ludzi.
- Macie racje, lepiej jest iść normalną trasą - zgodził się Dziak.
- Skoro zaatakują nas ludzie, to nie powinniśmy trafić na strach - Alra nie skończył tematu.
- Teoretycznie.. - zgodził się Dansa.
- Ludzie są bardziej przewidywalni i na pewno słabsi od lęków.
- Tego nie wiesz na pewno - powiedziała Maja.
- Nawet jeśli to ty jesteś tu najsilniejsza, my przy tym możemy zdobyć doświadczenie i uniknąć starcia z pięć razy silniejszym strachem. Nalegam na trasę krótszą. - odpowiedział czarnowłosy.
- Im szybciej dojdziemy do prawdy tym lepiej - zadecydowała Lena.
Drużyna posłusznie zbliżyła się do terytorium Niezniszczalnych.
- Teraz ani słowa - syknęła ostrzegawczo Majka.
Najsilniejsza ostrożnie wychyliła głowę za mur i natychmiast się cofnęła, ledwo unikając wykrycia przez Niezniszczalnego. Powoli zaczęła odliczać na palcach czas, gdy zacisnęła wszystkie, cicho i szybko ruszyła przed siebie, za nią Natsu, Lena, Dziak, Alra i Dansa. Przechodząc koło Niezniszczalnych, Lenę zainteresował gracz siedzący pod ścianą, spoglądający prosto na nich. Gracz w milczeniu obserwował przechodzącą drużynę, dopóki nie zniknęli z jego pola widzenia. Natsu przystanął a dziewczyna uderzyła w jego plecy. Maja gestem dłoni kazała reszcie zostać i powoli poszła dalej.
Dziewczyna schyliła się i przeszła pod ogromną dziurą w ścianie, zacisnęła zęby rozumiejąc, że wybrała złą drogę, podziurawiony mur ciągnący się przez kolejne trzysta metrów nie był w stanie ich ukryć.
- Cholera... - szepnęła. - Przydałby się granat dymny.
- Mam - szepnął dumnie Dans.
- Rzuć go w nich, a gdy zacznie działać, biegiem za mną - rozkazała Maja.
- Najszybciej, jak możecie.
Tak też zrobił. Dziesięć sekund później okolicę wypełniła gęsta, ciemna mgła. Zerwali się do biegu, podążając za odgłosem stóp Majki. Niestety Maja nie przewidziała tego, że któryś z nich mógłby się potknąć podczas biegu. Alra, nie mogąc zauważyć przeszkody , potknął się i jęknął głośno, gdy Dans wylądował na nim.
Szybko zepchnął chłopaka i wstał, ciągnąc go za sobą, reszta była daleko przed nimi. Niespodziewanie na jego prawym nadgarstku zacisnął się łańcuch.
- Yoł yoł cukiereczku - usłyszał kilka metrów obok siebie. - Zgubiłeś się, pozwól, że ci pomogę - usłyszał. Skrzywił się widząc czarnoskórego blondyna z wytatuowanym na karku napisem "niezniszczalny010". Dans wyciągnął miecz, chcąc przeciąć łańcuch, w tym momencie zauważył, że jest na muszce.
- Lepiej się nie ruszaj.
Chłopak opuścił broń, wiedząc, że jego szybkość jest zbyt niska, by się udało. 
- Świetnie - syknął, wysyłając Majce awaryjną wiadomość, by się nie zatrzymywali. Na szczęście napastnicy tego nie zauważyli.
- I co teraz? - zapytał Alra.
- Masz takie piękne, lśniące włosy - westchnął z rozmarzeniem potrząsając łańcuchem. Alrę nieprzyjemnie zabolała od tego ręka.
- Dobrze, że to nie ja się mu podobam - stwierdził Dans.
- Mam cię na oku, skarbie - powiedział sarkastycznie snajper.
Alra złośliwie puścił Dansowi oczko.
- Oh, ohh-zaświergotał Alra. Dans spojrzał na niego z przerażeniem. - A kim wy jesteście?
- Niezniszczalnymi, cukiereczku - pochwalił się łańcuchowy. - Twoje realne ciało też jest takie urocze?
W tym momencie Alrę olśniło.
- Nawet lepsze - Alra zamrugał uwodzicielsko oczami. - Jednak ciężko mi się flirtuje, gdy ktoś celuje do mojej siostrzyczki.
- Onisan! - zapiszczał Dans zażenowany.
Łańcuchowy dał snajperowi znać, by opuścił broń i pociągnął Alrę do siebie. Chłopak tylko czekał, aż snajper schowa broń do ekwipunku.
Szybko ocenił, że nie da rady przeciąć łańcucha, uśmiechnął się urokliwie, wyciągnął miecz i ku przerażeniu reszty graczy odciął sobie dłoń. 
Zaszokowany gracz z łańcuchem nawet się nie zorientował, kiedy Alra powalił go na kolana, Dans szybko pozbawił przytomności snajpera. 
- Szybko, dalej! - krzyknął Alra i ruszył biegiem przed siebie, ukrywając wyraźny grymas bólu.
W tym samym czasie Dziak włamywał się do systemu dzięki kluczowi nauczyciela. Drzwi otwarły się z cichym "pop".
- Ruszaj - zwróciła się Majka do Leny.
- I wróć - dodał Ognisty.
- Na pewno nie sama - obiecała znikając za drzwiami.
Gdy drzwi się za nią zamknęły, ruszyła wąskim korytarzem przed siebie. Po kilku krokach drogę zastawiła jej rozwieszona na całą szerokość korytarza sieć, po której chodziły robaki. Zdusiła w sobie obrzydzenie, domyślając się, że może dostać się do brata tylko jeśli pokona swoje lęki. Nie odważyła się jednak zerwać sieci ręką, wyciągnęła miotłę z wyposażenia, którą profilaktycznie kupiła jeszcze w sklepie z bronią. Depcząc małe istotki pod swoimi stopami ruszyła dalej.
Wrzasnęła, gdy poczuła, że spada w dół. Starała się czegoś złapać, jednak w pobliżu jej rąk nic nie było. Czekała, aż twardo uderzy w ziemię, jednak to się nie działo. "To nie może być tak długie. Nie może być, bo to nie jest prawdziwe!" uświadomiła sobie. Ciemność wokół niej zniknęła, Lena zachwiała się, niespodziewanie stojąc. Odetchnęła z ulgą. Przeszła pięć kroków, poczuła coś nieprzyjemnego w płucach. Z każdym kolejnym krokiem uczucie było coraz silniejsze, jakby ktoś zaciskał sznur na jej tchawicy, zaczęła kaszleć. Spanikowała, gorączkowo próbując złapać oddech, co tylko pogorszyło jej sytuację. 
Traciła już świadomość, gdy przypomniała sobie, że system obronny administracji wmawia jej okropne rzeczy. Duszność powoli minęła, po 10 minutach mogła spokojnie iść dalej. - Lena!
***
Zziajani chłopcy w końcu dostrzegli resztę grupy, Alra zatrzymał się, opadł na ścianę i osunął ciężko sapiąc. Dansa oparł dłonie na kolanach i próbował złapać głębszy oddech. Majka odetchnęła z ulgą, że żyją. Natsu poklepał przyjaciela po plecach, ten w końcu mógł mówić.
- Nie wiedziałem, że potrafię biegać tak szybko - wysapał.
- Nie wiedziałem, że potrafię podrywać faceta by przeżyć - dodał Alra.
- Co...? - zapytał Ognisty z niezrozumieniem.
W tym momencie Majka dostrzegła, że chłopak ma o 30 punktów życia mniej niż Dansa. Później dostrzegła też brak dłoni. Przejęta szybko podała mu lekarstwo, czarnowłosy ucieszył się gdy odzyskał kończynę.
- Gdzie Wiata? - spytał.
- Weszła 30 minut temu.
- Musimy czekać - stwierdził Adi.
***
- Len?
- Siostra!
- Brat! - Lena podbiegła uszczęśliwiona do brata.
Uderzyła w niewidzialną ścianę oddzielającą chłopca od świata.
- Cholera!
- Nie mogę stąd wyjść - poskarżył się.
- Co ty tu w ogóle robisz? - zapytała
- Zrobili ze mnie generator lęków, dopiero niedawno odzyskałem świadomość. Dokładnie wtedy, gdy tworzyłem siebie z tasakiem w kuchni, ale na szczęście udało ci się uciec.
- Musimy się stąd jakoś wydostać. - Dziewczyna zaczęła atakować niewidzialną blokadę siekierą.
Jej uderzenia nie dawały jednak większych efektów.
Len patrzył na to intensywnie się zastanawiając.
- Fizycznie się nie da.
Przestań na chwilę. - Len podszedł do panelu sterowania intensywnie szukając czegokolwiek.
- Ej, pamiętasz jak stworzyć konia trojańskiego? Powinien wystarczyć, a wiem, że uczyłaś się tego z Dziakiem.
- Czekaj, czekaj, przypomnę sobie... - Lena potarła w zamyśleniu podbródek. - To było tak...
W chwili wejścia programu w system, bariera opadła pozwalając Lenowi wyjść z pomieszczenia.
Niestety, wirus aktywował program alarmowy. Zamiast rzucić się bratu w ramiona, Lena z całej siły trzepnęła go w głowę.
- Co się stanie?
- Nie wiem, prowadź do wyjścia!
Lena wypadła z za drzwi, a za nią niższy o piętnaście centymetrów chłopak, zaraz po tym drzwi zatrzasnęły się na dobre i zniknęły. Rozpromieniony Dziak mocno przytulił Lena.
- Len, ty żyjesz! - krzyknął radośnie Dziak. Skrzywił się gdy Lena kopnęła go w kostkę. - Lena, ty też żyjesz!
- Nie żebym się nie cieszył, ale jak się wydostaliście? - zapytał Alra.
- Wpuściliśmy konia do systemu.- wyjaśniła Lena.
- Trojańskiego? - chciała się upewnić Maja.
- Nie, kucyka pony - odgryzła się Lena.
- I co dalej, geniuszu?
- Hm, ten, Len... gdzie jest twoje ciało? - zapytał Dansa.
- A kimże jesteś bym miał ci to powiedzieć?!
- A no tak, Len to jest Dansa, Natsu i Majka, pomagają nam. - Lena uspokoiła brata.
- Ty! To ty jesteś tym frajerem od małych dziewczynek! - Len wytknął Natsu palcem.
Alra poklepał go po głowie. - Mów dalej.
- Moje ciało jest... nie wiem. - uciekł wzrokiem w bok, zażenowany.
- Spokojnie, mamy twój mózg, do ciała dojdziemy. Jakoś. - myślał głośno czarnowłosy.
- A i Lena włączyła alarm, więc jest tu trochę niebezpiecznie. - dodał Len.
- Mam ochotę złożyć wizytę psorowi.. I to ty włączyłeś alarm! 
- Wmawiaj sobie. - Alra jeszcze raz pogłaskał Lena z dumą. 
- Dobra, dobra, zmywajmy się stąd. 
Przyjaciele teleportowali się do centrum, dziękując za możliwość dotarcia do bezpiecznego miejsca, jeśli tylko nie są w trakcie starcia.
- Dobra Len, co wiesz? - zapytała Majka.
- Nie lubię, gdy mnie ktoś przesłuchuje - stwierdził chłopak.
- Len, ludzie, których znali z reala, a którzy tu przegrali umierają w realnym świecie, w stanie nieświadomości - wyjaśnił Dziak.- Musimy wiedzieć co się dzieje.
- Myślę, że wirus zniszczył część systemu odpowiedzialną za niszczenie psychiki gracza, jednak nie mam pojęcia, jak uratować zmienionych.
- Koń trojański mógł tylko naruszyć strukturę twojego systemu. - powiedział Alra. - wątpię,  żeby mógł coś zdziałać na większą skalę. 
- A co ty tam wiesz...
- Lena programista? - Alra spojrzał na dziewczynę kpiąco.
- Lena córcia właścicieli firmy informatycznej. - dopowiedział Dziak.
- Śmierdziel kontra geniusz matematyczny?
- Nie doceniasz mnie!
- Jestem realistą. Ale to można łatwo sprawdzić, ej Natsu poświęć się dla nauki.
- Uważaj sobie! - warknął "Ha".
- Zaryzykuję - stwierdziła obojętnie Lena.
Natsu cofnął się o krok.
- Nikt nikogo nie zarżnie - wtrąciła się Majka. - Jest inny sposób. Chyba.
- Jaki? - zapytał Dziak.
- Nie wiem?Jeszcze.
- To po co się odzywasz? - warknęła Lena.
- Nie naskakuj na nią - syknął Alra.
- Na pewno jest sposób, by przywrócić świadomość "umierającym", jak ich nazywasz. Nie boję się spróbować.
- Najpierw, bohaterko, wydostań brata a potem ratuj świat.
- Lena, pamiętaj, że Dziak jest z tobą! - stwierdził,  że ich kłótnia jest w tym momencie tak potrzebna jak mucha na matematyce. - Więc, gdzie jest twoje ciało?
- Pamiętam zapach sterylnej podłogi, światła i niemiecką muzykę folk - ocknął się Len.
- Nie było cię w kantorku matematycznym, sprawdzaliśmy...
- W sumie nie mieliśmy czasu przeszukać całego, Rosjanin nas popędzał.- stwierdził Alra.
- Dziwne, widzieliście tam jeszcze jakieś drzwi?
- Coś tam było, ale nie wiem, czy to drzwi.
- Trzeba wrócić i to sprawdzić - zadecydował Natsu.
- Gdzie do tego czasu ukryjemy Lena? - dodała Lena.
- W internecie. - powiedziała Maja.
- Na YouTube w filmiku o króliczkach? - zakpiła Lena.
Nie, w chmurze Dziaka - wyjaśniła czarnowłosa. - Dziak, podaj mu klucz dostępu do twojej sieci, jak się połączysz wtedy my też się wylogujemy. 
- Się robi!
Gdy chłopak to zrobił, a Len zniknął, przyjaciele wrócili do domu Dziaka

niedziela, 30 sierpnia 2015

8. Porwanie

Brak komentarzy:
Weszli w przyciemnianą alejkę.
- Samce, za mną. Tędy - dziewczyna przeszła kilka kroków, rozejrzała się i przystanęła.
- Rusz tyłek, nie mamy całego dnia  - rzucił Alra.
- Cicho, mężczyzno! - syknęła - zaraz, nie jesteś mężczyzną - ruszyła przed siebie. Zatrzymała się i odwróciła z oczami przepełnionymi nadzieją. - Zraniłam cię?

Alra pokiwał głową zrezygnowany i podążył za HeLeną, reszta także. Przeszli jeszcze trzy krótkie  uliczki zanim dziewczyna wskazała palcem drzwi.
- To te - stwierdziła.
- Wiesz jak je otworzyć? - zapytał Dans.
- Nie, widziałam tylko drogę i te drzwi - odpowiedziała.
Dziak postanowił ujawnić swoje złodziejskie zdolności, wyciągnął wsuwkę, którą niedawno podkradł Lenie. Przyjrzał się zamkowi i z miną specjalisty wsunął tam wsuwkę. W chwili, gdy Dziak włożył sprzęt do dziurki, drzwi eksplodowały, gdy dym opadł drużyna zobaczyła czarnego jak węgiel chłopaka i nietknięte drzwi.
Alra wyciągnął chusteczkę i zaczął przecierać twarz przyjaciela. Ulżyło mu gdy był czystszy.
- Teraz ja! - zawołał Natsu i uderzył w drzwi pięścią z całej siły. Zakwilił z bólu powoli, osuwając się na kolana.
- Próbowałeś... - powiedziała pocieszająco Lena głaskając ognistą "Ha" po głowie. Dans patrzył na to zniesmaczony.
Alra otworzył panel informacji, obok wielkiego napisu "POTRZEBNE UPRAWNIENIA ADMINISTRATORA" widniało coś w rodzaju inicjału "A.L.".
 - Artemij Lebiediew? - zapytał Alra,
 - Albo Ludwik Adbeh - dodała Lena.
- Wybacz, że nie pomyślałem o nauczycielu, dla którego straciłaś dwa lata, bezsensownie się podkochując.
Lena spojrzała na niego z oburzeniem - Jak śmiesz mnie oceniać ty szowinistyczny, bezuczuciowy  pedancie?!
- Może poflirtujecie kiedy indziej - zażartował Dziak. Oboje zamachnęli się na niego cegłą.
- Bez nerwów - starał się uspokoić sytuację Dans. Uśmiechał się trochę nerwowo, patrząc na zdenerwowaną dwójkę wciąż trzymającą cegły.
- Ok, wylogowujemy się i robimy włam - zdecydował Alra.
- Chcesz się włamać do nauczyciela? Tak nie można... najpierw muszę wziąć mój sprzęt. - stwierdził Dziak entuzjastycznie.
- Za 10 minut przed jego domem. Śmierdziela trzeba jakoś przemycić, ale jest tak brudna, że pewnie i tak nikt jej nie pozna w nocy. - dodał Alra,
 - Ślimaczku... to, że jesteś pedantem nie znaczy, że jestem brudna.
- Winni się tłumaczą - uśmiechnął się złośliwie i zdążył wylogować się przed prawym sierpowym Leny.
- Chodzi wam o psora od matmy? - zapytał Natsu.
- Może - powiedział Dziak żegnając się niewinnie. Skąd oni go znają?..
- Pa -  Lena poszła w jego ślady.
***
- Jego żona jest w mieszkaniu, prawda? - zapytał Dziak.
- No jest w kuchni, chyba robi jakieś ciasto - szepnął Alra nie odrywając oczu od lornetki.
- Trzeba odwrócić jej uwagę - powiedziała Lena.
- Ja to zrobię - entuzjastycznie stwierdził Alra. Poprawił włosy dłonią. Dziak spojrzał na niego zaszokowany.
- Żartujesz sobie? - zapytał Dziak.- Ona chyba ma z czterdzieści plus.
- Nie, no co ty najwyżej 25... poza tym, nie wiedziałem, że ożenił się z modelką.
Poszedł,
- To co, okno?
- Nie, komin. Podsadź mnie - zażądała Lena.  Ostrożnie wychyliła się patrząc na piękną blondynkę. Cała trójka usłyszała pukanie do drzwi wejściowych. Kobieta poszła otworzyć. Lena wykorzystując szansę podciągnęła się i weszła do środka.Pomogła wejść Dziakowi i przyklejeni do ściany cichutko podążali w stronę korytarza. Po drodze słyszeli entuzjastyczny głos Alry, który starał się odwrócić uwagę Pani Adbeh udając uroczo zagubionego chłopca.
Idąc korytarzem przez lekko uchylone drzwi zobaczyli plecy Adbeha siedzącego koło jakiejś osoby. Jasne, proste, brązowe włosy - poznali Majkę.
Nauczyciel mówił coś o logarytmach, ich obecnym temacie lekcji, jednak nie słyszeli wyraźnie.
Przez otwarte drzwi naprzeciwko pokoju z Adbehem i Mają zauważyli komputer. Pomieszczenie wyglądało na gabinet, musza drużyna starała się przejść korytarzem będąc jak najmniej widoczni. Kiedy już dostali się do sprzętu, Dziak szybko i bezszelestnie złamał hasło i podłączył pendrive do wejścia USB. Szukał odpowiedniego folderu podczas gdy Lena przeglądała dokumenty na biurku. Wydała z siebie zduszony okrzyk, na szczęście została zagłuszona przez serenadę śpiewaną przez Alrę. Dziak skopiował pliki patrząc na nią pytająco.
- Później - szepnęła.
W pokoju naprzeciwko zapanowało poruszenie, Adbeh zerwał się z krzesła i wyszedł z pokoju. Przyjaciele prawie schowali się pod biurkiem, jednak profesor szedł w stronę drzwi wejściowych - zaintrygowała go hiszpańska serenada. Skierowali się w stronę okna, dziękując w duchu, że nauczyciel nie mieszka w bloku. 

Kiedy tak wyskakiwali, Maja idąca za profesorem zauważyła Lenę. Nic nie powiedziała, po prostu przystanęła i patrzyła w stronę gabinetu, dopóki nie zawołał jej Adbeh. Pożegnała się i powoli zeszła po schodach zastanawiając się co Wiata mogła robić w domu nauczyciela o tej porze, najwyraźniej nielegalnie. Gdy tylko przeszła przez furtkę ktoś zasłonił jej usta i wciągnął do krzaków. Po chwili szarpaniny poznała Alre.
- Co ty robisz?! - zdenerwowała się.
- Co widziałaś? - zapytał w ogóle nie widząc problemu w tym, że właśnie pozbawił dziewczynę wolności.
- Co Wiata robiła w domu Adbeha?
- Czyli za dużo...
- Chcieliście coś ukraść? - zdziwiła się.
Po chwili pojawił się Dziak z Leną niepewnie analizując sytuację. Alra spojrzał najpierw na nich, potem jeszcze raz na Tanaki.
- Co wiesz o grze Dark Side?
- Czym?
 - Czyli nic. - stwierdził Dziak.
 - Kłamie. - nie odpuszczał Alra.
- Zachęć ją do mówienia. - powiedziała mrocznie Wiata wskazując dezynfektor.
 - Ej no bez takich - zaprotestował Dziak.
- Tu chodzi o Lena! - syknęła Lena.
- Bardzo możliwe... - mruknął poważnie Alra, powoli wyciągając z kieszeni dezynfektor. Maja odepchnęła Alrę i już zamierzała wyjść z krzaków, kiedy silne szarpnięcie uniosło ją do góry. Chłopak przełożył ją na plecy jak worek ziemniaków, a Lena zakneblowała.
- Nic nie poradzę, musimy cię porwać, uparli się. Ale nie obraź się. - mówił Dziak starając się załagodzić sytuacje. Patrząc w oczy dziewczyny unieruchomionej przez Alre nie widział jednak nic dobrego. - Tu chodzi o ludzkie życie.
***
 - Co z nią zrobimy, nie może zostać u mnie w domu. - powiedział Dziak zataczając czwarte koło obok przywiązanej do krzesła Tanaki.
 - Wyjaśnijmy jej chociaż co robiliśmy u Adbeha, żeby się nie wygadała - westchnęła Lena.
 - Tak, oczywiście! - zakpił Alra. - Włamaliśmy się do nauczyciela po tajny kod mający otworzyć tajne drzwi w morderczej grze!
 - Może od razu odetnij jej język - warknęła Lena.
Maja pokiwała głową przecząco
- Pogadamy z nią jak ludzie. - zadecydował Dziak ściągając knebel. - Widzisz, chce mieć język. Słuchaj, psor miał coś, co jest nam bardzo potrzebne - informacje. - zaczął. - .. I nie, nie chodzi o przyszły test z matmy, ale faktycznie można było wykożystać okazję.
 - Pewnie o tej grze, co? - odezwała się Mei.
- Ta, Dark Side. Coraz więcej osób w to gra.
- Wiem. Ja też. Właściwie to jestem w czołówce i obserwuje was dość długo.
- Mówiłem, że kłamie - Alra musiał zabłysnąć.
- Co to znaczy? - Lena z niewyrażającą niczego miną wyciągnęła dezynfektor z kieszeni Alry, otworzyła go, i zaczęła zbliżać do twarzy Tanaki.
- Już dawno zauważyliśmy, że z grą jest coś nie tak... - zaczęła Maja pośpiesznie. Dezynfektor nieco oddalił się od jej twarzy.
- My?
- Dansa i Ognista - wydedukował Alra.
- Tworzysz z nimi drużynę? - syknęła Lena.
- Mamy ten sam cel, więc współpracujemy. Chodzimy też do tej samej szkoły i wszyscy kogoś przez tę grę straciliśmy.
- Czego od nas chcecie?
 - Tylko Lena może coś zrobić. Len może kontaktować się tylko z nią.
 - Nie mogliście od razu powiedzieć? - zapytał Dziak. - Takie spiski nie budzą zaufania.
 - Nie brzmiałoby to zbyt normalnie, poza tym jestem nowa, a wy chyba nie lubicie.. nikogo - wytłumaczyła Maja.
- Starczy - Alra rozwiązał dziewczynę. - Pomogą z Lenem więc są z nami.
Dziak spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Tak po prostu?
- W końcu zaczęli gadać prawdę.
- Tak, gdy przystawiłam jej środek chemiczny do twarzy! - krzyknęła Lena.
- Im więcej nas jest, tym więcej zamieszania. Im więcej celów do wyeliminowania tym mniejsza czujność - wytłumaczył Alra.
- Traktujesz ich jako przynętę? - spytała Wiata.
- W tej grze wszyscy jesteśmy przynętą. Ja nazwałbym to grą taktyczną, inaczej " więcej czasu by przeżyć".
- Niech będzie. Wiesz coś, czego my nie wiemy?
 - Raczej szybko doszliście do naszego poziomu. Ale wchodzę w wasz plan. - Maja wyciągnęła rękę w stronę Leny. Wiata pogardziła gestem, ale niespodziewanie dłoń Majki uścisnął Alra.
Dziak uśmiechnął się i przyjacielsko objął dziewczynę. - Zacznijmy od nowa, ok? Jakby tego nie było.
Lena pofuczała coś zniesmaczona, ale ostatecznie pogodziła się z decyzją chłopców.
- To co powiecie na kolację?- zaproponował Dziak.
- Zrobię herbatę - westchnęła Lena.
***
- W grze nie wyglądacie na takich frajerów - stwierdził Natsu patrząc na Alrę i Dziaka. Dans szturchnął go w żebro, ale było już za późno
- No dzięki.... - powiedział Dziak.
- A ja myślałem, że w grze jesteś brzydki. - wtrącił Alra przyjacielsko.
- Ja jestem z 2b, a Ognisty z 1a - powiedział Dansa starając się pogodzić niespełnione alfy.
- Ciesz się, że jest tu dziewczyna, bo pokazałbym ci twoje miejsce - syknął Natsu.
- Nie sądzę, kwiatuszku.
- Te, alfy, spokój. - Majka spojrzała na Dziaka, ten szybko załapał.
- Dzisiaj po szkole się logujemy. - oznajmił. - Wczoraj znalazłem klucz administratora.
- Fajnie, a Heleny czemu nie ma? - zapytał Dansa.
- Ukryta. Rodzice, policja i kilku innych nieprzyjemnych ludzi ją szuka odkąd porwałem ją na pogrzebie. - wytłumaczył Alra.
- U mnie - dopowiedział Dziak.
- Jeżeli chcesz jej zanieść kwiaty to radzę lepiej zainwestować w mydło. - wtrącił Alra.
- .. Co?
- Przyda jej się bardziej.
Maja zachichotała, a Natsu przybrał oburzoną minę.
- Jak możesz ją tak obrażać?
 - Stwierdzam fakt.
- Nie jest zbyt miła, ale przecież nie śmierdzi... - zaczęła Maja.
- Po prostu wpadnijcie do mnie po szkole - powiedział Dziak łagodnie.
- Twój dom śmierdzi? - Natsu zgubił się w rozmowie.
- Nieważne.. - powiedział Dziak.

środa, 26 sierpnia 2015

7."Spisek"

Brak komentarzy:

Jego świadomość ponownie zaatakowały wspomnienia. Tym razem był trzyletnim chłopcem. Zastanowił się, czemu jego ręce drżą, czemu czuje takie przerażenie, czemu to dziecko płacze. Len spojrzał w dół, po nogach chłopca wspinają się małe pająki.
- Spokojnie, nie ruszaj się - słyszy, jak jakiś mężczyzna, pewnie dziadek dziecka, uspokaja je. Czuje wielką, szorstką i owłosioną dłoń strzepującą stworzonka ze spodni.
- Dziadziaaaa! - chłopiec szlocha, Len przez chwilę nic nie widzi. Mężczyzna przytula chłopca, w tej chwili Len czuje się, jakby dotykał miękkiej poduszki, dopiero po chwili uświadamia sobie, że to brzuch staruszka. Len odchodzi kilka kroków, nagle ogarnia go paraliż. Przed oczami staje mu obraz czerwieniących się białek oczu dziadka. Blondynek dotyka jego twarzy, a staruszek traci dech i upada. Len nie rozumie co się dzieje.
Zza kołnierza dziadka powoli wychyla się czarne, owłosione odnóże. Chłopiec potyka się odchodząc, cały czas stara się uciec zbliżającemu się potworowi. Przerażony trzylatek zaczyna krzyczeć.
Świadomość Lena rozpoczyna generowanie lęku.
***
- Na początek - ekwipunek. - Powiedział Dans wskazując na jeden ze sklepów. - Wiecie, nigdy nie wiadomo z czym i gdzie będziecie musieli walczyć.
- Dobrze wiedzieć - stwierdził Dziak.
- Ale co mamy sobie wybrać? - dziewczyna trzeci raz przechodziła obok pułki z tasakami. Miała ogromną ochotę na któryś z nich.
- Co wam pasuje, z czym wasza postać będzie się czuła najlepiej - odpowiedział Dans.
- Jaka szkoda, Alra! - zawołała Lena zgryźliwie - Nie ma tutaj odświeżaczy powietrza!
Alra zrobił przerażoną minę, chwycił się za policzki i wydał dźwięk w rodzaju "Oh, jej!"
- Nie ma też mózgu na zbyciu.
- Ty mały padalcu... - Lena zmrużyła oczy.
Dziak westchnął i wziął do ręki miecz. Spodobał mu się tak bardzo, że zapytał sprzedawce, czy ma dwa. Wziął też linę, kilka granatów i siatkę na motyle. Nikt nie wiedział po co mu granaty.
- Okey! - Lena uniosła dość sporą siekierkę. - Wezmę tą!
- Przykro mi, na tą cię nie stać - powiedział sklepowy informator. Lena się załamała.
- Spoko, ja ją dla ciebie kupię - usłyszała. Dansa uśmiechnął się przyjacielsko.
- Dziękuję, zacny człowieku.
Alra poszedł na sam koniec sklepu, zobaczył zwyczajny, przypominający nieco jego ulubiony nuż do mięsa, miecz. Kupił go i jeszcze kilka sprejów na owady. Tak na wszelki wypadek.
Po zakupach Dansa zabrał grupę na pole do zdobywania nowych umiejętności. Dziwnie się przy tym zachowywał, jakby bał się, że coś ich śledzi. Alra bawił się swoją nową bronią, Dziak ćwiczył posługiwanie się dwoma mieczami na raz, a Lena goniła Danse z siekierką, żeby zwiększyć dynamikę postaci. 
Alra zauważył, że Dans jest spięty. Pomagał Lenie, ale jego twarz zdradzała zdenerwowanie. Jakby bał się, że z za rogu wyskoczy spiderman i go skasuje. Alra nie pomylił się zbyt mocno.
- Aaaaaaaaaaaaaaaa! - jakiś gracz ledwo zdążył kliknąć przycisk teleportacji, a wielkie, owłosione odnóże wbiło się w ziemię tuż przed nim. Wszyscy uciekali w panice. Pająka jednak nie interesowali wrzeszczący gracze. Jego sześć par oczu patrzyło tylko i wyłącznie na Dansa.
Świetnie...
Lena piąty raz wciska przycisk teleportacji.
- Co jest?! 
- Jesteście ze mną w drużynie, to znaczy, że walczymy razem i nie możemy uciec razem.
Dziak spojrzał na Dansę z dezaprobatą.
- O tym nie wspominałeś.
- Mówiłem, że z tym gościem coś jest nie tak! - wrzasnął Alra, posyłając Lenie jadowite spojrzenie.
- Zamknij się i pomyśl co robić! - odpowiedziała natychmiast.
- Uciekać! - zarządził Dansa
- Ja was uratuje! - za jednym z odnóży Dziak dostrzegł różowe włosy. Co ta dziewczynka wyprawia?... pomyślał przejęty. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że to chłopiec. Co więcej, miał w dłoni coś jak podpalony kawał patyka i próbował zadawać nim mordercze ciosy pająkowi. 
Dziak spojrzał na Lenę, potem na Alrę.
- Uciekamy? - w tym momencie różowo włosy chłopak został wepchnięty w mur. 
Przyjaciele rzucili się do ucieczki. Na przodzie biegł Dansa. Za nimi podążała wielka tarantula. Skręcili. Ślepa uliczka. Mieli do wyboru szaleńczy bieg pod pająkiem, albo dać się zjeść. Ewentualnie mogli również zawalczyć. Opcja szaleńczego biegu podobała im się najbardziej. Jednak Alra pociągnął Danse za bluzkę do siebie i wlepił w niego przenikliwie niebieskie oczy.
 - Wiesz więcej niż mówisz - powiedział, nie zważając na Dziaka trzymającego Lenę, która krzyczała coś o padalcach i o puszczeniu Dansy także.
- Eeee, stary niezły moment sobie wybrałeś... - próbował zażartować Dans.
- Masz dwie możliwości: powiedzieć prawdę, albo pogadać z nią! - wskazał okropny pajęczy pysk.
- Dobra, dobra może wiem coś więcej, ale to i tak nic ci nie da bo wszyscy zginiemy!
Alra uśmiechnął się z wyższością. Dziak zrozumiał i podał mu drugi koniec liny. Sraola puścił Danse i dał Lenie sprej na owady. Oboje owinęli końcówki liny o swoje nadgarstki i ruszyli przed siebie. Lena odbezpieczyła broń i zaczęła rozpylać sprej tuż przed pająkiem. Dansa bohatersko podążał za dziewczyną.
Chłopcy napięli linę. Pająk padł na ziemię obnażając kły jadowe i szereg innych zębów. Dans chwycił mocno miecz i mocno cisnął nim w potwora. Tarantula zniknęła.
- Nic mi nie jest, nic mi nie jest! - różowo włosy wygrzebał się z muru. - No, macie szczęście, że tu byłem - zaczął otrzepywać różowe włosy z pyłu. Dziak, wyjątkowo zagłuszył wyrzuty sumienia i cisnął w niego cegłą. Lena go pochwaliła. 
Wszystkich owiło coś w rodzaju łuny, po czym zobaczyli, że są kilka poziomów wyżej. 
- Tak! Udało się! - ucieszył się Dansa aż uniósł Lenę, która zdziwiła się, że udało się to chucherku. 
- Ekhem... Jestem Ognista Hortensja - przedstawił się różowo włosy. Lena poczuła ulgę, że nie jest jedyną dziewczyną w tej grze.
- Alra, Lena, Dziak i ja, Dansa - rzucił. - Dzięki, że się starałeś. Co powiesz na dołączenie do nas?
Alra miał coś powiedzieć, ale Lena nadepnęła mu na stopę.
- Jasne, szukacie przywódcy? - ucieszyła się Ognista "Ha".
- Nie? - odrzekli chłopcy.
- Szkoda... ostatecznie - Ognista spojrzała na Lenę. Była śliczna, szczególnie teraz, gdy z za jednego ze zniszczonych budynków wyłaniało się słońce. - Dla pięknych dam, wszystko.
- Mam przebłysk! - Wiata potarła czoło.
- Żartujesz?! - Alra się przeraził.
Lena wbiła w niego jadowite, różowe oczy.
Pokiwała głową, jakby coś sprawiało, że nie może się skupić. Stała tak dobre trzy minuty, wreszcie spojrzała na chłopców poważnie. - Znalazłam drogę.
- A jednak! - ucieszył się Dansa.
Alra utkwił wzrok w chłopaku.
- Teraz masz możliwość powiedzieć wszystko co wiesz.
- Taaa... - Dansa uśmiechnął się krzywo. - Natsu?
Ognista Hortensja wyszczerzył zęby.
- Tak właściwie, to on wie najmniej - zaczął Hortensja.
- Robi się coraz ciekawiej - stwierdził Dziak. - Natsu, tak? - nie czekał na odpowiedź. - wnioskuję, że ty i Dans jesteście współpracownikami, a ta twoja pokazówka miała nas niby przekonać, że przypadkowo poznany "Ognista 'Ha' " może tak po prostu dołączyć do drużyny. Sądzę, że albo chcecie nas w coś wrobić, albo nas potrzebujecie, ale siedzicie w tej grze tak długo, że zamiast normalnie podejść i spytać tworzycie konspiracje jakby to była jakaś wojna i nikt, oprócz was, nie mógł nic wiedzieć.
- Dobry jesteś. - stwierdził Dans. Lena dumnie poklepała przyjaciela po ramieniu.
- Ale tu chodzi o coś więcej, nie tylko wy zauważyliście, że coś w tej grze jest nie tak. Początkowo grałem z moją dziewczyną - zaczął Natsu. - Szło nam dość dobrze, dopóki nie skasował jej strach. Odkryłem, że coś jest nie tak. Tam, w realu zmieniła się, nic już ją nie interesuje, nie je i nie śpi, nie robi w ogóle nic. Jakby umarła, a przecież żyje.
- Andy... - szepnął Alra. Lena mu przytaknęła.
- Gdy Natsu mi o tym powiedział kupiłem grę i teraz tu jestem. Szukamy odpowiedzi już trzy miesiące i nic. Na artykuł o Lenie Wiacie natknąłem się w gazecie. Zdziwiło mnie jego zdjęcie, bo widziałem taką samą postać w grze.
- Widziałeś mojego brata? - w Lenę wstąpiła kolejna, duża porcja nadziei.
- Tak, ale nie był graczem. To znaczy nie wyglądał, nie miał paska życia, informacji o sobie, nic, no może oprócz nazwy obiektu. Jakby się tu znalazł nie wiadomo skąd.
- Zaczęliśmy grzebać w bazie danych - dodał Natsu. - Pomogła nam przyjaciółka i okazało się, że Artemij Lebiediew używa kodu genetycznego Lena.
- Co? - spytał Dziak.
- To całkiem proste, dzięki biotechnologi połączyli Lena z systemem - wtrącił Alra. - Nadal nie wiemy jak nas odnalazłeś. I, co ważniejsze, dlaczego dwóch przeciętnych nastolatków się w to miesza?
- Przyjaciółka nam pomogła, namierzyła wasze IP. - odpowiedział Dansa.- Nie jesteśmy ignorantami, no.. i ciągnie nas do zagadek.
- Wszystko fajnie, ale skąd mamy wiedzieć, że nie współpracujecie z rosjaninem? - spytał Alra.
- Tarantula wgniotła go w ścianę, a Dans biegł szybciej niż Dziak goniący muchy - przypomniała mu Lena. - Wiemy, że macie informacje o Lebiediewie. Tylko. Czego od nas oczekujecie?
- Chcemy tego co wy, znać prawdę. Skoro masz geny podobne do Lena jesteś jedyną osobą, która może coś wnieść do sprawy, twój brat może nam pomóc dowiedzieć się o co w tym chodzi. - Dansa uśmiechnął się szczerze.
- Brzmi rozsądnie - stwierdził Dziak. - Rozwiążemy problem i Lena odzyska brata.
- A tak właściwie, Lena. Co widziałaś?
Dziewczynie błysnęły oczy.
- Lena!



wtorek, 30 czerwca 2015

6. Po drugiej stronie

Brak komentarzy:

Alra położył zakupy na stole w kuchni po czym zakradł się do pokoju Dziaka, perfidnie stąpając po deskach, które oddawały najgłośniejsze dźwięki. Podszedł do łóżka i przez chwilę napawał się nieświadomością Leny. Uśmiechnął się mimowolnie dostrzegając promienie słońca smagające jej twarz uwydatniając ledwo widoczne piegi. Zbliżył się do niej, odgarnął blond włosy z twarzy i wypuścił z ust nieco powietrza na jej policzek, Lena przymrużyła oczy, lecz się nie ocknęła. Sraola uśmiechnął się z jakąś dziwną wyższością i najdelikatniej jak tylko potrafił położył Lenie na ustach ślimaka.
Lena czując coś dziwnego, miękkiego i śmierdzącego na ustach gwałtownie otworzyła oczy.
Cudem udało jej się nie połknąć ślimaka. Alra niemal płakał ze śmiechu widząc przerażone spojrzenie dziewczyny i Dziaka budzącego się pod wpływem pisku Leny.
Dziewczyna ściągnęła go, otworzyła okno i zamaszyście wyrzuciła, następnie spojrzała na Alrę z rządzą zemsty.W mgnieniu oka dobiegła do niego, unieruchomiła i kazała cierpieć.
- Fuuj, nigdy więcej mnie nie całuj! - załamał się Alra - To obrzydliwe! - zrzucił z siebie Wiatę i z desperacją przeszukiwał kieszenie zastanawiając się, gdzie podział się jego ukochany dezynfektor.
Dziak i Lena nie mogli powstrzymać się od śmiechu
- Cierp mendo! - Lena napawała się swoim zwycięstwem.
Alra wbiegł do łazienki, by wyszorować zęby, usta, twarz -po tym wszystkim  uznał ze musi się wykąpać. W tym czasie Dziak i Lena poszli się przebrać.
Słysząc, że rodzice Dziaka wyszli już do pracy, swobodnie zeszli do kuchni zrobić kakałko.
Czyściutki, zdezynfekowany Alra wkroczył do kuchni i spojrzał na Lenę z pogardą.
- Wciąż śmierdzisz.
Dziak wyjął z reklamówki zakupy, szczerze dziękując ludzkości za wynalezienie masła.
No bo, jak smakowała by kanapka z muchą bez masła, jak? Po chwili wyciągnął też grę.
- Kupiłem rano. - odpowiedział Alra widząc spojrzenie przyjaciół. Nieco spoważnieli. - Skoro my idziemy do szkoły, śmierdziel zobaczy o co chodzi w tym całym "Dark Side".
- Nie puszczę Leny tam samej! - zaprotestował Dziak. - Olewamy szkołę, mój muszy kompan jest ważniejszy!
Alra uśmiechnął się dumnie - Dziak olał szkołę, choć dzisiaj w planie jest lekcja WOS-u!
Wiata spojrzała na swój dom przez okno, westchnęła i wygodnie ułożyła się na kanapie. Bardzo chciała udowodnić rodzicom, że ma rację, a jeśli gra była jednym ze sposobów by zbliżyć się do prawdy nie chciała czekać ani chwili dłużej.
- Dark Side start!
***
Znalazła się w pustym pomieszczeniu o czarnych ścianach.
- Witaj w pokoju narodzin, Graczu. - rozległo się znikąd - Tutaj zostanie wygenerowana postać, aby to zrobić musimy przeskanować twój umysł, gdy zapoznasz się z tym komunikatem kliknij "okey", postać lęku da ci też możliwość przejścia do gry, w tym czasie możesz wykreować swojego avatara. W Dark Side zmierzysz się z wszystkim co budzi w tobie strach... Nie łudź się. I tak przegrasz.
Milutko...
Lena spojrzała na panel tworzenia postaci. Bez zastanowienia wybrała avatar losowy. 
W lustrze, które pojawiło się przed nią odbiła się  dziewczyna o długich, różowych włosach i uroczej twarzy.
Lena skrzywiła się z obrzydzeniem i natychmiast spróbowała to zmienić, jednak z rozmachu kliknęła też przycisk "okey".
- Twój avatar został wykreowany. Koszmarnej gry.
- Cóż... YOLO!

Zmaterializowała się na stole w pozycji lotosu, w niewielkim, jasnym pomieszczeniu. Odwróciła się, przy kuchence tyłem do niej jakaś postać obracała kawałki kurczaka na patelni. Postać postury Lena. Blondyn. Smażone mięso.
- Len? - podekscytowanie. Uśmiechnęła się, gdy chłopak zaczął się obracać. Przestała, widząc zniekształconą twarz z makabrycznym, sadystycznym uśmiechem.
- Twój koszmar - powiedział strach, powoli celując w nią niezauważonym wcześniej nożem. - Przecież twojego brata nie ma.
Poczuła, jak jej mięśnie spinają się, nie odrywając wzroku od przeciwnika powoli zeszła ze stołu.
- Mięso ci się przypala - spróbowała. Nie podziałało. - Nie?
Przewróciła stół widząc w nim jedyną szansę ucieczki. Dopadła do klamki i wybiegła na zewnątrz.

***
Alra zmaterializował się w ciemnym pomieszczeniu.
- Witaj w pokoju narodzin, Graczu. - rozległo się znikąd - Tutaj zostanie wygenerowana postać, aby to zrobić musimy przeskanować twój umysł, gdy zapoznasz się z tym komunikatem kliknij "okey", postać lęku da ci też możliwość przejścia do gry, w tym czasie możesz wykreować swojego avatara. W Dark Side zmierzysz się z wszystkim co budzi w tobie strach... Nie łudź się. I tak przegrasz.
Aha...
 Alra zaczął przeglądać opcje, w końcu uznał, że nie warto i kliknął na losowe wybieranie postaci. Po trzech nieudanych próbach zaspokojenia jego walorów artystycznych gra trafiła niemal idealnie. Alra uśmiechnął się do siebie. Podobało mu się to co widzi w lustrze.
 - Naprawdę? - westchnął chłopak opierając się na niepewnie wyglądającej gałęzi.
Drzewo?
Dziwne, ale roślina przypominała mu tą samą, na jakiej siedział owego feralnego poranka. Zeskoczył na ziemię i rozglądnął się dookoła. Panowała cisza, dopiero po chwili dostrzegł postać ukrywającą się za drzewem. Długie, ciemne włosy falowały na wietrze tuż za konarem. Alra podszedł do drzewa, usłyszał znajomy głos - bardzo podobny do głosu mamy. Nie, to nie to. Głos, który słyszał nucił tą samą piosenkę co czternaście lat temu. 
- Siostra? - usta mu zadrżały. Podbiegł do niej. Czuł, jak traci kontrolę nad emocjami.
- Nie, twój strach - usłyszał w odpowiedzi. Dziewczynka wykrzywiła twarz w szaleńczym uśmiechu i wlepiła w niego rozpalone do czerwoności oczy - Przecież ona cię nienawidzi. - dodała. 
Nagle jej dziecinną twarzyczkę wykrzywił grymas bólu, Alra stał skołowany patrząc na siostrę przekształcającą się w obrzydliwego potwora. Kiedy zdołał się otrząsnąć uniknął zamaszystego ciosu potwora, otarł się o drzewo i z całych sił ruszył ku światłom miasta, widząc tam jedyną szansę ratunku.

***
Dziak również zmaterializował się w ciemnym pomieszczeniu.
- Witaj w pokoju narodzin, Graczu. - rozległo się znikąd - Tutaj zostanie wygenerowana postać, aby to zrobić musimy przeskanować twój umysł, gdy zapoznasz się z tym komunikatem kliknij "okey", postać lęku da ci też możliwość przejścia do gry, w tym czasie możesz wykreować swojego avatara. W Dark Side zmierzysz się z wszystkim co budzi w tobie strach... Nie łudź się. I tak przegrasz.
To takie niegrzeczne...
Agnes zaczął przeglądać opcje, bardzo skrupulatnie wybierając cechy swojej postaci, za każdym
razem upewniając się w lustrze, czy pasuje. Po piętnastu minutach ciężkiej pracy stwierdził, że jest doskonale. Zaczął wypróbowywać swoje miny przystojniaka.
Działały.

Dziak zmaterializował się w windzie. Wydawało mu się, że ściany zbliżają się, chcą go zgnieść.
Z przerażenia wytrzeszczył szeroko oczy i szybkim ruchem przytulił się do małej dziewczynki, która stała obok niego. Przez dłuższą chwile wtulał się w małe i delikatne ramiona, które z czasem ściskały go coraz mocniej. Gdy chłopakowi brakowało powietrza zaczął się szarpać, próbując się uwolnić.
- Kim jesteś?- zapytał lekko zdyszały.
- Twoim koszmarem! - odpowiedziała dziewczynka głosem sadysty.
Odepchną ją i zaczął uciekać co sił w nogach, nie patrząc na to czy ktoś stoi mu na drodze.
 
***
Alra obejrzał się za siebie nie zwalniając biegu, nie widząc za sobą pościgu odetchnął z ulgą i już miał zwolnić, kiedy czyjś łokieć wbił mu się w brzuch i stracił równowagę szukając ratunku w tajemniczym, nie uważającym na przerażonych graczy człowieku. Oboje runęli jak dłudzy.
- Gdzie masz oczy, brudasie? - wysyczał Alra.
- Alra? Gonił mnie psychopata - odpowiedziała Lena.
Wtem Dziak, szybki jak Ikar, biegł jak szalony przed siebie. Nie spostrzegłszy dwóch ciał na drodze, potknął się o nie, wycierając twarzą beton.
- Dziak?
- A niby kto miałby nick MuszyMściciel? - zakpił Alra.
Dziak słysząc przyjaciół stanął na równe nogi i rzuciła się Alrze na szyję. Czarnowłosy z niesmakiem poklepał go po plecach marszcząc czoło. Przyjaciel zrozumiał aluzję i przytulił się do Leny. Dziewczyna nie zauważyła tego, była zbyt zajęta myśleniem o mięsie.
- Dywanyyy! - usłyszeli nad sobą radosny głos. Spojrzawszy w górę ujrzeli jasnowłosego chłopaka, który szczerze się do nich uśmiechał. - Mały wypadek.
- Co tu robisz, młodzieńcze? - Lena spróbowała brzmieć dojrzale.
- Gram, nadobna niewiasto - odpowiedział wciąż się uśmiechając. Pomógł jej wstać po czym zwrócił się do całej trójki. - Jesteście tu nowi?
Przytaknęli.
- Cóż, skoro żyjecie jesteście dość obiecujący! - pocieszył ich.
- Eee... dzięki? - odburknął Alra.
- Kimże jesteś, młodzieńcze? - Lenie najwidoczniej się to spodobało.
- Dans - przedstawił się dumnie. - A ty, niewiasto i jej słudzy?
- Helena. - uśmiechnęła się Lena.
- Dziak! - dodał.
- Nie jestem jej sługą... - skrzywił się Alra.
- Oh, nie kłam, ślimaczku.
Alra odsunął się od niej o dokładnie pół metra z wyrazem twarzy mówiącym: "A kysz!".
- Znasz Artemija Lebiediewa? - zapytał już otrzeźwiony.
- Jest jednym z twórców gry, tylko tyle. - Rozczarowana trójka westchnęła.
- W porządku, a jak pokonać te... lęki? - zapytał Dziak.
- Nie dajcie się zabić innym graczom. Jest tu pełno trolli i psychopatów czerpiących przyjemność z zabijania innych graczy. Żeby podwyższyć poziom postaci musicie myśleć jak strach i go przechytrzyć, wiecie - być lepsi, tak zdobędziecie doświadczenie, skille i takie tam, nie?- przyjaciele kiwali głowami ze zrozumieniem. - No..., co powiecie na to, byśmy stworzyli drużynę? - zaproponował Dans. Lena przytaknęła z entuzjazmem, w tej chwili Alra odciągnął ją na bok.
- Nie znamy go, może być psychopatą, sadystą, kłamcą, mordercą i może nie myć rąk! - zaprotestował Alra.
- Nie mamy wyboru - powiedziała ponuro.
- Dziak, no. Powiedz coś temu osłu.
- Mówię ci coś! - wrzasnął Dziak. Gdy ludzie przebywający w pobliżu zwrócili na nich uwagę, Dans udał, że ich nie zna.
- Lubię go, idziemy z nim - zadecydowała Lena. Alra fuknął niepocieszony, ale poddał się jej woli.
- Ale jeśli nie myje rąk, to ty go dotykasz.
- Jesteśmy w grze...
- To nie ma znaczenia...
- Okey! - Dziak zaakceptował zaproszenie. - W drogę! - powiedział nie wiedząc co dalej.

piątek, 17 kwietnia 2015

5. Falsyfikat, bunt i szafa

Brak komentarzy:

Siedzieli pod oknem sali matematycznej czekając na wyjście profesora. Na szczęście Adbeh nigdy nie patrzył przez nie, bojąc się znaleźć tam świdrujące oczy Leny. W końcu nauczyciel wyszedł z klasy, a chłopcy szybko wepchnęli Lenę do środka przez otwarte okno. Gdy zorientowali się, że jest bezpiecznie dołączyli do dziewczyny. Alra pociągnął za klamkę kantorka. Drzwi były zamknięte.
- Zamknięte.
- Widzimy, idioto. - odburknęła Lena. Na szczęście Dziak był na to przygotowany.
- Zdajcie się na mnie - chłopak wyjął wsuwkę z włosów Leny. Przyjaciele ze zdumnieniem obserwowali przyszłego prawnika, który z łatwością poradził sobie z zamkiem do drzwi.
- Ej, może jednak zmień profesję?
- Nie, wolę być uczciwy - Uśmiechnął się błyskotliwie wpuszczając Lenę do środka.
- I na dodatek dżentelmen - uszczypliwie dodał Alra. Dziak spojrzał na niego z wyższością i podążył za dziewczyną. Sraola to zignorował, uznał misję za ważniejszą od swojego ego. 
Przyjaciele nieco się zawiedli. Kantorek wyglądał zwyczajnie, a nawet obleśnie. Większość miejsca było pokryte kurzem i pajęczynami. Alre przechodziły ciarki gdy spoglądał na ostro zakończone cyrkle, miał wrażenie, że ich końcówki są ubrudzone czymś więcej niż tylko potem uczniów zmuszanych do pracy przy tablicy, co już samo w sobie było obrzydliwe.
- I co teraz? - zapytała Lena.
- Zamawiamy ekipę sprzątającą - zaproponował Alra.
- Nie! Nikt nie będzie sprzątał pomieszczenia pana Adbeha! Poza mną!
- Ktoś cię pytał o zdanie, psychopatko?!
- Hm, pomyślmy. TY!
W tym czasie Dziak namiętnie przyglądał się niedbale ułożonym na półce podręcznikom. Zauważył, że tylko jeden z nich jest ułożony prosto. Zainteresowany pociągnął za niego, a jedna z szafek kantorka odsunęła się odsłaniając jakiś dziwny, ciemny i czysty korytarz. Alra uśmiechnął się szczęśliwy. Znaleźli schody, a na ich końcu oświetlony korytarz z wielkimi drzwiami na końcu. 
Alra nagle wciągnął przyjaciół w ciemniejsze miejsce.
- Co jest? - spytał Dziak.
- Dzięki mojemu czułemu zmysłowi czystości usłyszałem jak ktoś spuszcza wodę w kiblu - pochwalił się - Ktoś tam jest, w łazience. Macie dziesięć sekund aby przebiec korytarz zanim wyjdzie. Biegiem!
Lena i Dziak pognali w stronę drzwi, zdążyli zniknąć za nimi zanim na korytarzu pojawił się mężczyzna. Alra przykucnął obserwując jak mężczyzna znika za tymi samymi drzwiami co przyjaciele.
Dziak i Lena znaleźli się w ogromnej sali. Była sterylnie czysta, miała białe ściany i podłogę. Wszystko oświetlały świetlówki. Kroki na korytarzu były coraz głośniejsze. Zauważyli dużą szafę i szybko się za nią ukryli. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna, Lena od razu rozpoznała blond anioła. Blondyn popijając kawę usiadł na kancie biurka i wpatrzył się w monitor. Puścił swoją ulubioną, niemiecką muzykę ludową i kołysłał się zupełnie nie do rytmu. Nagle usłyszał wołający go głos:
- Ile jeszcze razy będę musiał tego słuchać?! - rozległ się głos. Znany głos. Dziak spojrzał na niespokojną Lenę. Zobaczyli Adbeha. Chłopak szybko zasłonił jej usta dłonią powstrzymując jęk zdziwienia. Gestem nakazał jej milczenie. Wiata pokiwała głową po czym oboje skupili się na dwójce mężczyzn i wsłuchali się w ich rozmowę.
- To jest piękna, głęboka, wzruszająca muzyka narodowa Niemców. Jak możesz jej nie lubić? - Blond anioł wydawał się być oburzony. Matematyk skrzywił się nieprzyjemnie. Oczy Leny rozszerzyły się, nigdy go takiego nie widziała.
- Ale ja jej nie znoszę - burknął Adbeh - wyłącz ją natychmiast! 
Oburzony mężczyzna niechętnie wyłączył magnetofon, po czym zaczął nucić melodię pod nosem.
- Dobra, co z chłopakiem? Pierwsza faza ukończona? 
- Tak, ukończona. Był nieźle przestraszony na początku, ale jest teraz otępiały. Za kilka dni będzie można rozpocząć drugi etap.
- Świetnie, potrzebujemy takich dzieciaków jak smarkacz Wiata. - odrzekł zadowolony Adbeh uśmiechając się perfidnie. Przerażeni spojrzeli na siebie. Dziak wyraźnie poczuł drżenie przyjaciółki.


 Przycisnęła sobie ręce do ust by nie wydać żadnego dźwięku. Nie dziwił się, nauczyciel nie wyglądał tak strasznie nawet na matmie. Złapał ją za rękę. Nie spodziewał się, że dziewczyna może ściskać z taką siłą. Uśmiechnął się do niej jakby nigdy nic, chociaż sam był przestraszony. Wzięła głęboki oddech i z determinacją na twarzy ponownie zaczęła podsłuchiwać.  Zimna ręka przylgnęła do ust Dziaka i Leny. Wystraszeni obrócili się za siebie. 
- Wiejemy - rozpoznali głos Alry. Kamień spadł im z serca. Cicho podążyli za czarnowłosym, po chwili znaleźli się na zewnątrz. Nie zdążyli nic powiedzieć bo Lenie zadzwonił telefon. 
- Gdzie ty jesteś? Wracaj do domu, dziecko! - usłyszała po drugiej stronie słuchawki.
- Mama? - zapytała zdumiona.
- Nie, króliczek wielkanocny! No gdzie się szwędasz? Dopiero co przyjechaliśmy... - głos kobiety się załamał.
- Co? Czekaj, zaraz będę! - zawołała wciąż zdumiona. W tym czasie chłopcy patrzyli to na siebie, to na Lenę, zdziwieni. Rodzice dziewczyny przyjeżdżali do Australii bardzo rzadko. Szybko pobiegli do domu Wiatów. Na miejscu zastali rozhisteryzowaną panią Wiata, milczącego pana Wiata i płaczącego dziadka.
- Jeszcze się pytasz?! Len... Len nie żyje! - zawołała kobieta dramatycznie. Spojrzeli na nią zdziwieni, dopiero po chwili przypomnieli sobie, że oni nic nie wiedzą.
- Spokojnie, mamo - powiedziała Lena, co wywołało u kobiety napływ furii.
- Jak możesz być tak nieczuła?!
- Nie, chodzi o... - Dziak nie zdążył dokończyć zdania, gdy mama Leny spojrzała nie niego morderczo.
- Dosyć, właśnie skończyliśmy formalności pogrzebowe. - odezwał się w końcu ojciec. - Za półtora godziny odbędzie się pogrzeb, potem wracasz z nami do domu.
- Przecież tu jest mój dom?
- Nie stracę również ciebie - głos taty Leny na chwilę się załamał, on sam przez chwilkę wyglądał na dotkniętego, ale szybko spoważniał.
- Twój dom jest z nami, szkoda, że zrozumieliśmy to tak późno. - dodała mama.
- Ale ja wcale nie chcę wyjeżdżać z Australii. - zaprotestowała.
- Tak będzie lepiej - odezwał się dziadek Wiata.
- Lena ma siedemnaście lat, ma prawo do decydowania o tym, gdzie chce mieszkać - rzucił niby obojętnie Alra.
- Nie pytałem cię o opinię - burknął ojciec Leny.
- To nie zgodne z prawami człowieka! - zdenerwował się Dziak.
- A moja opinia się nie liczy? Nigdzie się nie wybieram, TU jest mój dom. To WY ten dom opuściliście. 
- Powinniście już iść - powiedziała mama Leny puszczając mimo uszu słowa córki.
- Nie ma mowy - zaprotestował Dziak. 
- I tak wybieramy się na pogrzeb - mruknął Sraola i wolno poszedł do wyjścia. Przy progu przywołał Dziaka, który niechętnie powlekł się w jego kierunku, wiedział, że na razie nie jest w stanie nic zrobić. Chłopcy zniknęli za drzwiami zostawiając Lenę samą.
- Co ty kombinujesz, przecież nie powiesz mi, że ci na niej nie zależy. - Dziak patrzył na przyjaciela - twarz Alry wyglądała zagadkowo, myślał nad czymś, intensywnie. Dziak był pewny, że przjaciel ma jakiś plan.
- Po pogrzebie porwiemy Lenę - powiedział beznamiętnie Alra.
- Pogrzało cię?
- Fascynują mnie psychopaci, mówiłem ci. Ty odstawisz jakąś tkliwą scenkę i zablokujesz wyjście, a gdy będzie zamiszanie, zgarnę ją.
- Zamierzasz ją nieść? - zdziwił się Dziak. Alra spojrzał na niego urażony.
- Nie, przyjadę konno. Znikniemy na kilka godzin i wrócimy do ciebie.
- Przecież się domyślą, że jest u któregoś z nas. 
- Najciemniej pod latarnią. Nikt się nie dowie, że w ogóle byłem na tym pogrzebie. Poza tym, masz tą starą szafę babci, ukryjemy ją w niej jakby przyszli.
- Jesteś szalony. - Agnes głośno wypuścił powietrze z płuc. Alra uśmiechnął się lisio.
- Wiem.
***
Lena ucieszyła się widząc Dziaka wśród tłumu, lecz nigdzie nie zauważyła Alry. Szczególnie teraz matka nie chciała słuchać jej tłumaczeń odnośnie spisku nauczyciela matematyki i nieznanego mężczyzny o pseudonimie blond anioł, w którym zakochał się dziadek. Dziak podszedł do dziewczyny i udając, że składa jej kondolencje kazał jej być blisko tylniego wyjścia. Oddalił się nie wyjaśniając niczego więcej. 
Duchowny rozpoczął ceremonię, obecni pogrążyli się w milczeniu pragnąc pożegnać się ze zmarłym. Rodzice Leny i Lena płakali cicho przed trumną. Grabarze powoli opuszczali trumnę ze zmarłym, zaczęto wrzucać kwiaty i wiązanki do grobu.
Dziak powoli podszedł do zagłębienie, patrzył na swoje stopy. Dłonie, w których trzymał różę mocno drżały. Starał się jak najlepiej udawać załamanego. 
- Czemuś nas opuścił?! Byłeś taki młody, zbyt młody mój przyjacielu! - Nagle głos Dziaka się zmienił, z cichego stał stawał się coraz głośniejszy. Teatralnie upadł na kolana i zaniósł się suchym szlochem próbując śpiewać starą pieśń pogrzebową. Kilku ludzi próbowało go uspokoić, na marne. Ten gest tak bardzo wzruszył rodziców Lena, że zajęli się łzami. Lena słuchając wcześniejszych słów przyjaciela powoli wycofała się do tylnego wyjścia z cmentarza. Ani trochę nie rozumiała zagrywki Dziaka. Usłyszała tęten kopyt. Nim zdołała się obejrzeć czyjeś silne ramię podniosło ją do góry. Znalazła się na koniu.
- Zabieram cię stąd - głos Alry brzmiał nadzwyczajnie radośnie.
- ... Co? 
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę twoim rodzicom z tobą zniknąć? - Lena taktownie milczała. - Jak mogłaś tak myśleć?!
Wreszcie dogalopowali do domu Alry. Puste ranczo przypominało miejsce z westernów. Alra zsiadł z konia i pomógł zejść oszołomionej Lenie.
- Musimy wrócić do szkoły. Widziałem Adbeha na pogrzebie, a to oznacza, że jego blond anioł jest w tym dziwnym baraku sam. 
- I co zrobimy?
- Jeden z nas odwróci jego uwagę, a drugi zamknie go w kiblu. - wyjaśnił spokojnie. - I poszukamy Lena, pewnie gdzieś tam jest.
Oczy Leny rozświetliły się jakby zobaczyła łydki Adbeha. Zgodziła się. Kiedy dotarli do szkoły i znaleźli okno sali matematycznej ponownie włamali się do kantorka. Już z daleka usłyszeli niemiecki folklor. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- To boli - powiedział Alra zniesmaczony,
- Więc to wyłącz - uśmiechnęła się Lena - a gdy będzie sprawdzał co się stało walnę go w głowę tym - wskazałam na sporych rozmiarów drewniany cyrkiel. Sraola wyciągnął telefon i włączywszy jedną z aplikacji wywołał zagłuszające fale radiowe. Niemiecki folk ustał. Przyjaciele usłyszeli jak Artemij klnie.
- Przygotuj się, idzie sprawdzić bezpieczniki. - Przyjaciele ukryli się za drzwiami do łazienki przylegającymi do budki z zabezpieczeniami. Na szczęście Alra miał przy sobie chusteczki higieniczne, więc nie musiał niczego dotykać. Lena dzierżąca w dłoniach półmetrowy cyrkiel z drewna uśmiechała się perfidnie. Rosjanin nieświadomy zagrożenia oparł się o ścianę sprawdzając bezpieczniki. Lena z całej siły uderzyła cyrklem w jego czaszkę. Uderzenie było tak mocne, że mężczyzna stracił przytomność. Alra spojrzał na Lenę z dumą. Chłopak wciągnął blond anioła do łazienki i go w niej zamknął.
- Teraz szybko, wątpię, żeby drzwi długo go powstrzymały! - Udali się do sterylnej sali i zaczęli poszukiwania, niestety oprócz chemikaliów, dziwnych próbek i sprzętów nie znaleźli nic znaczącego. Alra włączył komputer, na ekranie zamigotały kolorowe statystyki i wykresy. Lena szybko zauważyła swoje nazwisko przy jednym ze słupków. 
- Co to? - wskazała palcem. 
- To wygląda jak jakieś oprogramowanie - powiedział Alra - jakby ktoś zbierał informacje i przesyłał je do gry.
- To nie ma sensu, gram tylko w Naruto Ultimate...
- Dlatego jesteś ograniczona intelektualnie.
- Menda...
- Spójrz - Alra wskazał prawy, górny róg ekranu, wyskoczyło tam okienko ładowania z napisem "konwertowanie do Dark Side zakończone". 
- Czy to nie ta gierka, o której jest ostatnio głośno w telewizji?
- Wyprodukowana przez Mołotow Company, nie?
- Właśnie. - Nagle zza drzwi łazienki doszedł głośny huk. - Nasz przyjaciel właśnie się obudził. 
- Wynośmy się stąd, Lena tutaj nie ma. Wydrukuj te informacje, szybko.  
- Ok - udało im się przedrukować informacje i znaleźć w szkole zanim Rosjanin rozwalił łazienkę. 
- Mamy szczęście, od drugiej strony nie da się tu wejść. - powiedział Sraola zamykając tajne przejście. Lena poskładała kartki i oboje wyszli z kantorka.
- Gdzie teraz? Nie mogę wrócić do domu bo od razu zabiorą mnie do Szwecji.
- Zatrzymasz się w domu Dziaka - rzucił. Dziewczyna milczała przez chwilę analizując sytuację.
- Najciemniej pod latarnią? - roześmiała się.
Do domu Dziaka, a właściwie do tylnych drzwi jego domu dotarli późnym wieczorem. Agnes przywitał ich radośnie, zjadając ostatnią muchę ze słoika. Alra skarcił go wzrokiem.
- No co, zajadam stres.
- Dziękuję, Dziak. Nie chciałam z nimi jechać. - powiedziała Lena. Alra pacnął ją w głowę.

- A ja?! - zapytał obrażony.
- To był plan Alry, ja tylko doskonale odegrałem swoją rolę - skromnie odpowiedział Dziak.
- No... dzięki zboczeńcu. Nie musiałeś mnie tak macać podczas wciągania na siodło. - mruknęła.
- Jeżeli myślisz, że dotykanie twojego brudnego ciała sprawiło mi przyjemność, powinnaś się leczyć. Jestem głodny, włuczenie się za Leną wyczerpuje... - Zostawił zszokowaną dziewczynę z otwartymi ustami i wszedł dostojnie do środka. Zanim doszedł do kuchni ktoś zadzwoni do drzwi, po chwili rozległ się głos oznajmujący przybycie rodziców Leny.
- Alra, pokaż Lenie szafę babci i ją jakoś upchnij, ja otworzę. Zachowujcie się naturalnie! Naturalnie! - Dziak pobiegł do drzwi.
- Gdzie ona jest?! - przywitała się pani Wiata.
- Ach, pani Wiata... przepraszam za moje zachowanie na pogrzebie, śmierć Lena to dla mnie zbyt wielki cios... - oznajmił smutno.
- Mamy gości? - za plecami Dziaka pojawił się Alra wgryzając się w jabłko.
- Gdzie. Jest. Moja. Córka?
- W domu obok? - zapytali niewinnie.
- Nie kpijcie - warknął tata Leny.
- Jeżeli pan chce, niech się rozejrzy, ale gwarantuję, że oprócz centymetrów kurzu na meblach nic pan nie zobaczy. - powiedział obojętnie Alra i wrócił do kuchni. Rodzice Wiaty weszli do środka, rozglądając się za córką, gdy upewnili się, że nie ukrywa się pod łóżkiem, ani w wannie wrócili do kuchni. 
- Ona uciekła, prawda? - stwierdziła mama Leny.
- Nie wiemy, ostatni raz widziałem Lenę na pogrzebie. - powiedział Dziak.
- Ja nie widziałem syfa odkąd wyszedłem z domu staruszka Wiaty. - dodał Alra.
Po 10 minutach, gdy rodzice wrócili do domu numer 100, a przyjaciele stwierdzili, że jest bezpiecznie, poszli wypuścić dziewczynę. Lena wypadła z szafy razem ze starymi ubraniami i bielizną babci Agnes.
- Jeżeli się nie wykąpiesz, będziesz spała w budzie. - stwierdził Alra.
- Dziak nie ma psa, jełopie.
- Ale ma budę, w ogrodzie jest taka jedna ozdobna, ale rodzice zrobili ją dla ciebie jak byłaś mała.
- Nie kłam, widziałam zdjęcia, gdy byłeś mały i spałeś w niej. Tak w ogóle nie śpieszy ci się do domu? - spytała złośliwie. Czuła się urażona zamknięciem w szafie ze śmierdzącą bielizną.
- A żebyś wiedziała - Alra wziął kurtkę z wieszaka, ubrał buty i przybił Dziakowi żółwika. - Rano skoczę do sklepu i sprawdzę czy mają to całe Dark Side. Tymczasem pilnuj, żeby śmierdziel się umył.
Już był za drzwiami, gdy usłyszał:
- I gdzie idziesz, debilu? Jest ciemno.

4. Sekrety kantorka w sali matematycznej

Brak komentarzy:



Lena obudziła się zaskoczona widokiem Alry, który leżał obok niej. Zdenerwowana uderzyła go tak mocno, że chłopak znalazł się za łóżkiem. Dziak obudził się gdy chlopak z hukiem zwalił się na podłogę obok niego.
- Za co?! - wrzasnął pół przytomny Alra. Lena patrzyła na niego wściekle grożąc mu pięścią, lampą i słoiczkiem z muchami jednocześnie.
- Won ode mnie ty cyniczny, bojący się brudu zboczeńcu! 
- Uspokój się rozwydrzony brudasie! Chyba nie sądziłaś, że będę spać na podłodze?!
- Nie sądziłam, że będziesz spał obok mnie!
- No chyba nie obok Dziaka?!
- Pasowałoby bardziej!
- Nie jestem gejem! Ani dżentelmenem... fu, nie. Nie jestem.
- Wyglądaliście razem tak słodko, haha, szkoda, że tego nie uwieczniłem. - Śmiał się Dziak. Przestał, gdy dwa spojrzenia śmierci skierowały się w jego stronę.
- Dobra - Alra wstał z podłogi, dumnie otrzepał się z kurzu i zszedł do kuchni, delikatnie pocierając bolący pośladek. Gdy Dziak z Leną zeszli do kuchni dziewczyna przebaczyła chłopakowi, widok stołu zastawionego jedzeniem odkupił jego winy. Nawet dla Dziaka znalazła się mucha na kanapce, wyjątkowo Alra uznał, że przyjaciel zasłużył. Usiedli do stołu. Agnes zamiast kanapki zjadł samą muchę. 
- Nie wybrzydzaj. - skarciła go Lena. Alra spuścił wzrok zrezygnowany - tak bardzo się starał.
- Dzisiaj mamy kartkówkę z matmy, nie? - obudził się ze stanu niedocenienia.
- Funkcje.
- Prościzna! - Dziak zatarł ręce, a Alra spojrzał na niego z bólem, to jeden z tych momentów, w których żałuje się wyboru szkoły. Lena wychwyciła to i poczuła się zirytowana.
- Co jest? Przecież tłumaczyłam ci to kilka godzin.
- To było dawno... Teraz nie pamiętam - odpowiedział chłopak. 
- Ale... kilka godzin... - załamała się dziewczyna. 
- Spokojnie, na pewno nie będzie jedynki - uspokoił ją. - Jest szansa, że się spóźnimy - dodał patrząc na zegarek.
Gdy tylko wyszli z domu zaczął padać ulewny deszcz. Strumienie wody szybko zaczęły przypominać miejską rzekę. Dziak śpieszył się tak bardzo, że zapomniał o swoich lakierkach. Lena zabrała buty i popędziła za nim. Chłopak zauważył mokre skarpetki dopiero na szkolnym korytarzu. Alra cicho chichotał z poświęcenia przyjaciela i przejęcia na twarzy Leny.
Nagle zauważyli Adbeha, który niebezpiecznie zbliżał się do sali. Rzucili się w stronę drzwi, jedynie Dziak został z tyłu zakładając buty. Zdążyli usiąść w ławce zanim nauczyciel wkroczył do klasy. Jak zawsze przed kartkówką spojrzał na klasę jakby zaraz miała umrzeć. Alra poczuł zimny dreszcz na plecach patrząc na stosik kartek leżących niewinnie na biurku nauczyciela. Spojrzał na Dziaka niemo błagając o pomoc. Nauczyciel rozdał kartkówki i zatrzymał się przy Alrze obdarzając go perfidnym uśmiechem. Sraola nienawidził tej chorej wyższości pedagoga, szybko utkwił wzrok w kartce. Przełknął ślinę - zadania były trudne. 
Za oknem szalała burza. W oddali grzmiało, a błyskawice rozświetlały niebo. Uczniowie, w perfidnych nastrojach, pisali sprawdzian z funkcji. Nauczyciel chwilę po rozdaniu testów zniknął w kantorku przylegającym do sali matematycznej.Pomimo jego nieobecności nikt nie odważył się ściągać. Nagle zza zamkniętych drzwiczek doszedł cichy skowyt i zadowolony śmiech. Dźwięki odbijały się echem. Uczniowie prawie załatwili się w gacie.
Alra spojrzał na Lenę, podając jej kartkówkę. Właśnie coś sobie uświadomił.
- Dokończ, ja coś sprawdzę...
Po cichu wstał, nie zwracając uwagi na oszołomioną klasę, która uznała to za przejaw kompletnego kretynizmu. Czarnowłosy powoli podszedł do kantorka i zajrzał przez uchylone drzwi. Lena wołała go szeptem, by wrócił, jednak zignorował to. Wiedział, że coś było nie tak - nauczyciel zawsze znikał podczas sprawdzianów i kartkówek - to co jednak zobaczył kompletnie wybiło go z równowagi. Obok ekierek i wybitnie ostrych cyrkli nie było śladu po profesorze. Rozejrzał się jeszcze raz i czując przenikliwy wzrok klasy powoli wrócił na miejsce.
- Nie uwierzysz - szepnął do Leny. Popatrzyła zdumiona. 
- O co chodzi? - odszepnęła. Dziak przysunął się odrobinę by lepiej słyszeć.
- Musimy tu wrócić po lekcjach - dodał poprawiając ołówkowy zapis dziewczyny. Zadowolony przysunął się do Leny, by lepiej widzieć jej kartkę. Czuł się bezpieczny podczas nieobecności nauczyciela.
***
Wiata rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu na tyle ile był w stanie. Bolało go wszystko, dosłownie czuł się jakby zaraz coś miało mu zaraz rozerwać żyły. Co jakiś czas słyszał odgłos maszyny badającej tętno. Czuł kabelki przyczepione do ciała. Z przerażeniem odkrył, że jest prawie nagi. To nie jest szpital pomyślał. Gdzie ja do cholery jestem? O Boże, a jeśli dostałem się w ręce jakiś handlarzy narządów?
Wtem w drzwiach stanęła ludzka postać. Lenowi nie spodobało się uderzanie obcasów o podłogę. Mężczyzna był wysoki, musiał lekko schylić się przechodząc przez drzwi. Długie, jasne włosy spięte w kucyk powiewały za nim, gdy szedł. Miał niezwykle szerokie ramiona. - Spokojnie chłopcze, dobrze, że już wstałeś, to oznacza, że jesteś gotowy - rzekł blondyn. Mówił z rosyjskim akcentem. Serce podskoczyło nastolatkowi do gardła. 
- Gotowy na co?! - jęknął, co okazało się boleśniejsze niż się spodziewał.
- Spotkał cię zaszczyt współudziału w tworzeniu historii świata wirtualnego - odrzekł Artemij Lebiediew.
- Gdzie ja jestem?  
- To nie jest teraz ważne. - Podszedł do ogromnego panelu sterowania i zaczął naciskać na kolorowe guziczki. Ból Lena powoli ustawał, albo raczej zostawał zastępowany nieświadomością. Choćby nie wiem co, muszę się stąd wydostać pomyślał, nim w pełni stracił świadomość.
***
- Koniec czasu! - drzwi kantorka huknęły o ścianę sali tak mocno, że uczniowie w pierwszej ławce mało nie padli na zawał. Alra odsunął się od Leny jak poparzony z zadowoleniem robiąc kilka celowych błędów, żeby nauczyciel nie wyczuł podstępu. Gdy tylko Adbeh zebrał prace do sali weszła dyrektorka. Obok starszej kobiety stała dość niepozorna, czarnowłosa dziewczyna uśmiechając się serdecznie.
- Mayumi Tanaka od dzisiaj należy do waszej klasy, myślę, że przyjmiecie ją przyzwoicie, dzieciaki. - dyrektorka spojrzała na klasę, jak na ostatnich idiotów po czym czule uśmiechnęła się do nowej i wyszła. Adbeh przez chwilę wyglądał jak normalny matematyk, pokazując Tanace miejsce. Lena zrobiła się zazdrosna. Alra uśmiechnął się chytrze widząc, że jest ktoś kto może zauroczyć nauczyciela bardziej niż Lena.
- Hyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhy... - uśmiechnął się szeroko i diabelsko chichocząc napawał się tą chwilą. Tanaka podała Dziakowi rękę, ten przyjął jej gest i uśmiechnął się z udawaną sympatią. Gdy tylko zadzwonił dzwonek Adbeh opuścił lekcje zadowolony z tego, że do klasy doszła kolejna osoba, nad którą można się poznęcać.

Klasa odetchnęła z ulgą i po chwili obległa ławki przyjaciół zadając milion pytań po kolei. Przyjaciele nie zamierzali na nie odpowiadać. Alra przerażony taką ilością ludzkiej masy wyciągnął dezynfektor torując sobie drogę wyjścia. Lena podążyła za nim nie mając ochoty przebywać wśród tego stada. Dziakowi zrobiło się żal Mayumi, więc chwycił ją za nadgarstek i wyciągnął z tłumu, szybko znaleźli się za Alrą trzymającym dezynfektor. Jeden z chłopców złapał Alrę za rękę, ten obrócił się urażony.
- Czego? - warknął.
- Co było w kantorku? - zapytał z udawaną odwagą.
Alra uśmiechnął się złośliwie i przybrał najmroczniejszy z wyrazów twarzy - Przez chwilę widziałem profesora golącego swoje pachy.
Lena przygryzła wargę, żeby nie zapłakać. Dlaczego to ja nie wstałam? Mayumi przestała ogarniać sytuację, tylko Dziak przejął się nią i ruszyli razem w stronę wyjścia, zaraz potem dołączyli do nich Alra i Lena zostawiając oszołomioną klasę.
- Dzięki - uśmiechnęła się Mayumi - Mówcie mi Maja, miło, że mogłam poznać was jako pierwszych.
Alra uniósł kciuk do góry po czym odwrócił się w stronę wyjścia ze szkoły, nie miał ochoty spędzać z nieznajomą przerwy. Lena po chwili wybuchła.


- Ej, ty! Jestem Lena, a pan Adbeh należy do mnie, rozumiesz?! Jest mój, bo... jest mój! Nie waż się go tknąć! - Zdenerwowana Lena odeszła w ślad za Alrą, zostawiając oszołomioną nową i Dziaka samych. Alra smutno stwierdził, że chciałby aby powiedziała tak o nim, ale szybko wypluł te słowa.

Dziak oprowadzał dziewczynę po szkole, nawet dobrze im się rozmawiało, okazało się, że Maja jest całkiem sympatyczną osobą, Dziak zaczął się nawet zastanawiać czy by jej nie przygarnąć. Z zamyślenia wyprowadził Dziaka widok Leny siedzącej pod oknem pokoju nauczycielskiego i podglądającej Adbeha robiącego sobie właśnie herbatkę. Alra stał obok i przyglądał się jej z zażenowaniem.
- Wiesz Dziak, psychopaci mnie fascynują. - powiedział Alra spoglądając na mocno zaangażowaną Lenę. - Mam dylemat moralny, powiedzieć jej, że nie ma szans z jego żoną, czy może przytrzymywać w nadziei, że kiedyś to się uda?
Dziak spojrzał na Alre spode łba, przykucnął obok Leny i również zaczął obserwować nauczyciela, tak po prostu, żeby nie czuła się osamotniona w uczuciu. Alra uznał, że to chore i poszedł na lekcje razem z Mają.
- Ona... jest jakąś psychofanką? - zapytała cicho Tanaki.
- Tja... - odparł Alra zażenowany. - A co, zazdrosna? - zapytał z nadzieją.
- Nigdy w życiu. - Mina dziewczyny wyrażała bezgraniczne obrzydzenie.
W tym samym momencie smutna Lena powlekła się korytarzem w stronę sali biologicznej, niestety nawet pocieszanie Dziaka nie pomagało. Alra uśmiechnął się chytrze, zbliżył twarz do Tanaki i puścił jej oczko.
- To dobrze, nie wiesz do czego ona jest zdolna.
Kątem oka spojrzał na Lenę i zadowolony wszedł do sali celowo siadając na miejscu Majki obok Dziaka. Uznał, że fajnie byłoby popatrzeć na Lenę i Maję w jednej ławce, miał cichą nadzieję, że Wiata coś jej zrobi. Tanaki przez całe 45 minut była piorunowana wzrokiem przez zirytowaną Wiatę. W mniej więcej połowie lekcji zaczęła odwzajemniać mordercze sugestie dziewczyny, po tym, jak Lena "przypadkowo" prawie wbiła jej cyrkiel w rękę. Niestety, kolejne lekcje nie usatysfakcjonowały Sraoli, Wiata starała się opanowywać. Po wyjściu ze szkoły zaciągnął Dziaka i Lenę w krzaki, aby Majka ich nie namierzyła, gdy znikła im z oczu postanowili poczekać aż nauczyciele opuszczą szkołę i wtedy będą mogli spokojnie wejść do kantorka.

3. Blond Anioł na celowniku

Brak komentarzy:



Nastolatkowie beztrosko wracali do domu rozkoszując się piękną pogodą. Dziak z zapartym tchem obserwował latające tu i ówdzie muszki, jednak nie gustował akurat w tego rodzaju gatunku. Ulica Pomarańczowa powoli dobiegała końca. Lena z czułością spoglądała na głodny uśmiech kolegi. Nie uszło to jego uwagi, Dziak wyszczerzył się i uskoczył w stronę białej furteczki swojego domu. Pomachała mu. Chwilę później po jej plecach przebiegł zimny dreszcz. Poczuła niepokój. Powoli skierowała się w stronę domu i niepewnie weszła do środka. Zastała tam dziadka, który wałęsał się po kuchni. Miał zapadnięte, smutne oczy i kamienną twarz. 
Spojrzał na nią ponuro.
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie, chcąc poprawić humor staruszkowi.
- Co jest, dziadku? - spytała. Uczucie niepokoju wciąż jej nie opuszczało. Zastanawiała się, czy chodzi o Lena.
- Chodź do mnie dziecko... - zagestykulował, jakby sądząc, że dziewczyna zaraz będzie potrzebować jego bliskości. Zdziwiła się widząc zmianę w zachowaniu staruszka. Zwykle nie okazywał czułości, jeżeli chodziło o kontakt z dziewczyną bardzo rzadko zdarzało mu się okazywać jakiekolwiek ciepłe uczucia. Spojrzała na jego twarz, usta drżały, a piwne oczy szkliły się od łez. Próbował być silny, ale Lena wyczuwała jego rozpacz.
- Twój brat... Len. Len nie żyje - zaraz po wypowiedzeniu tych słów buchnął płaczem i przytulił oszołomioną dziewczynę. Zmiękły jej kolana. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje. 
- Dla... dlaczego? - spytała łamliwym głosem, a z jej oczu wypłynęły łzy.
- Dzwonili ze szpitala, to z powodu tych oparzeń... - powiedział cicho dziadek.
- Kłamiesz! - krzyknęła. Mężczyzna spojrzał na nią z bólem.
Odepchnęła dziadka i w napływie furii przyłożyła dłonie do skroni. Lena szlochała głośno chwiejąc się na nogach. Nie mogła w to uwierzyć. Wreszcie padła na kolana szarpiąc się za włosy. Wrzeszczała obłędnie, wierząc, że zaraz obudzi się z koszmaru. Gwałtownie wstała i pobiegła do wyjścia. Dziadek nawet nie próbował jej zatrzymywać. 
Wbiegła na schody, jednak przez pośpiech i nieuwagę potknęła się i runęła w dół. Była tak oszołomiona, że nie zauważyła krwawiącej dłoni. Szybko wybiegła z domu i gwałtownie załomotała w sąsiednie drzwi. 
Dziak otworzył, opłakany stan przyjaciółki zaskoczył go do tego stopnia, że zakrztusił się kanapką. Wprowadził dziewczynę do środka i posadził na krześle w kuchni. Skołowany zapytał ją co się stało przemywając i bandażując jej dłoń. Nie odpowiedziała, jedynie płakała wpatrzona w Dziaka. Niepewnie objął  dziewczynę. Ta spojrzała na niego 
zapłakanymi oczyma, z których wyzierało cierpienie. Chłopak przygryzł wargę zmartwiony. Chcąc ją znów pocieszyć objął ją jeszcze mocniej. Lena wtuliła się w niego i głośno szlochając moczyła mu śnieżnobiałą koszulę. Po ponad godzinie Wiata uspokoiła się. Wtedy cichym, smutnym głosem opowiedziała mu o wszystkim. Słuchał jej uważnie, jednak coś mu nie pasowało. Brat dziewczyny miał zbyt małe oparzenia by umrzeć z ich powodu. Powiedział przyjaciółce o swoich podejrzeniach.. Ta spojrzała na niego z nadzieją, po chwili Dziak zadzwonił do Alry, a Lena nastawiła wodę na herbatę. 
Alra stanął w progu domu nr 99 na ulicy Pomarańczowej po 20 minutach. Spojrzał na swoich przyjaciół - Dziak wyglądał, jakby ktoś wylał na niego wiadro z wodą, a Lena, która zdążyła się trochę uspokoić, wciąż wyglądała miernie. Podszedł przytulić Lenę, ale położył jej rękę na ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze, Lena. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Poza tym to wszystko wygląda zbyt podejrzanie, słyszałem o śmierci po oparzeniu 4 stopnia, ale Len nie był nawet bliski drugiego. - Lena odpowiedziała małym uśmiechem, po czym poszli do kuchni wypić herbatę.
- Chodźmy do szpitala, tam znajdziemy informacje - powiedział Dziak. Jednogłośnie zdecydowali się przystać na propozycję chłopaka. 
Wyszli z domu i skierowali się na przystanek autobusowy. Na busa zdążyli w ostatniej chwili. Gdy wchodzili kierowca łypnął na nich rozbawiony. Lena była spięta, ale starała się tego nie okazywać. Bała się zobaczyć martwe ciało brata, ale nie potrafiła uwierzyć w jego śmierć. Alra patrzył kątem oka na przyjaciółkę starając się ułożyć w głowie jakiś rozsądny plan wydarzeń.
- To tutaj - cała trójka wysiadła z busa i udali się na recepcję. W szpitalu pachniało chemią i środkami do czyszczenia podłóg. Lena nie chciała tam być, ale nie miała zamiaru się teraz poddać, szczególnie gdy chodziło o jej brata. Dziak spokojnie podszedł do recepcji, a reszta za nim.
- Dzień dobry pani. Chcemy zapytać o Lena Wiatę, poinformowano nas o jego zgonie. To brat naszej przyjaciółki - wskazał na wpatrzoną w pielęgniarkę Lenę. Pielęgniarka sprawdziła rejestr, a następnie spojrzała na Lenę, potem przeniosła wzrok na Alrę. Nie wiedziała jak przekazać im wiadomość, że w szpitalu nigdy nie było chłopca o takich danych. Dziak chrząknął domagając się odpowiedzi. Kobieta zmieszała się jeszcze bardziej.

- Przykro mi, ale musieliście pomylić adres... - zaczęła - Nie było tu chłopca o takich danych, przykro mi. Sprawdźcie w drugim szpitalu...
Lena spojrzała na Dziaka błagalnie. Determinacja, niespotykana u dziewczyny, pojawiła się na jej twarzy. 
- Sprawdź jeszcze raz kobieto! - zażądała zdenerwowana. Pielęgniarka zmieszana sytuacją zadzwoniła do ordynatora, po chwili na recepcję wtoczył się lekarz o tak dużym brzuchu, że Alra musiał zwrócić uwagę na niestarannie dopięte guziki fartucha. Nie zdążył się jednak odezwać, bo mężczyzna zgromił ich wzrokiem. 
- Co tu się dzieje?! To szpital, a nie cyrk! Jeżeli zaraz stąd nie wyjdziecie wezwę policje!
- Zaraz, zaraz szukamy brata Leny. Poinformowano nas z tego szpitala o jego śmierci. Chcemy dowiedzieć się więcej. Nie możecie nam odmówić, to wbrew prawu.
Ordynator spojrzał krzywo na chłopaka, po czym ponownie wpisał w komputer dane Lena. Zdenerwowany zakręcił gęstym wąsem.
- Albo to jakiś głupi żart, albo mamy poważny problem... i będziemy musieli wezwać policję.
- To żart! - wtrącił Alra zdobywając się na głupkowaty uśmiech. Lena i Dziak spojrzeli na niego zaszokowani. Ciemnowłosy klepnął ich w plecy, a potem ostentacyjnie pociągnął ich ku wyjściu zostawiając za sobą czerwonego ze wściekłości lekarza, który klął pod nosem. Lena zatrzymała się na schodach i wściekle odepchnęła Alre.
- Co ty robisz, idioto?!
Alra spojrzał na nią z góry, po czym zwrócił się do Dziaka:
- Nadal masz dostęp do policyjnych akt?
- Tak, mam. - odpowiedział.
- Wracamy do domu Dziaka, szybko. - rozkazał Alra. Po drodze wyjaśnił Lenie, że policja tylko pogorszyłaby sprawę. Od początku przeczuwał, że pożar w na ulicy Pomarańczowej nie był przypadkiem. Wrócili do domu Agnes i natychmiast zajęli się przeszukiwaniem policyjnych danych. Sterczeli przed monitorem dobrą godzinę, nagle Alra coś sobie przypomniał.
- Ten blond anioł, znaczy ten człowiek, który podobał się twojemu dziadkowi - zaczął - Na plakietce było napisane jego nazwisko! 
- Czekaj chwilę... Miał wytatuowany numer, wiecie, taki jak w więzieniach... - powiedziała Lena. Dziewczyna miała dobrą pamięć do drobnych, z pozoru nie istotnych szczegółów. - Wiem! To był numer 28113...
Dziak wklepał numerek w wyszukiwarkę i po chwili znaleźli zdjęcie blond anioła. Alra uśmiechnął się chytrze, lubił gdy jego pomysł okazywał się skuteczny. Przyjaciele przedrukowali akta blondyna oraz powiązanych z nim ludzi. Dziakowi kilka minut zajęło przestudiownie dokumentów, następnie podał je dziewczynie. Wiata bezgłośnie wypowiedziała imię przestępcy, smakując jego rosyjskie brzmienie. Alra szarmancko dopijał herbatkę czekając aż Dziak odwali czarną robotę. 
- Firma Mołotow Company. Specjalizująca się w badaniach nad funkcjonowaniem ludzkiego mózgu. Jedynie ona łączy te wszystkie akta - powiedział Dziak. 
- Zamieszana w liczne konflikty prawem, za przeprowadzanie nieetycznych i niemoralnych badań. - dodała Lena.
Alra włączył telewizor przeczuwając co zaraz nastąpi, a znając przyjaciół wolał rozmyślać w samotności niż wysłuchiwać ich przypuszczeń. Na ekranie pojawiła się reklama, Alra kazał przyjaciołom się uciszyć.
- Firma Mołotow Company wydała nową grę. - Ekran zamigotał urywkami z rozgrywek. - Jeżeli uważasz się za wirtualnego wirtuoza musisz spróbować!
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
- Jakieś koncepcje? - zapytał Alra.
- Myślisz o grze, gdy mój brat jest gdzieś, nie wiadomo gdzie, i nie wiadomo, czy żyje?!
- Zacznij łączyć fakty, histeryczko - odpowiedział.
- Z tą sama firmą współpracował kiedyś Lebiediew - powiedział Dziak starając się załagodzić sytuację. Lena przytaknęła, rozmyślając.
- Proponuje się z tym przespać - Alra przykrył się kocykiem w muszki. - Dzisiaj i tak nic z tego nie będzie.
Dziak poczuł się zazdrosny o kocyk. Lena nie miała ochoty wracać do domu, więc wepchała się do łóżka Dziaka, zostawiając mu kanapę. Jednakże kanapę zajął Alra, więc biednemu Dziakowi została tylko wycieraczka lub wanna. Po pięciu minutach leżenia w ciszy Alra nie wytrzymał i poszedł się umyć. Dziak od razu przejął kanapę. Gdy odświeżony Alra zobaczył Dziaka rozwalonego na kanapie, perfidnie odebrał mu kocyk i wepchał się obok Leny jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna już spała, ale podświadomie czuła zapach sterylnego ciała, więc odruchowo uderzyła w ośrodek zapachu stopą. Pechowo trafiła w twarz Alry. Po chwili zabrała stopę i mrucząc przez sen coś o cholernych dezynfektorach obróciła się na drugi bok. Chłopak normalnie coś by jej zrobił, ale uznał, że dzisiaj byłoby to zbyt okrutne.
Na końcu ulicy Pomarańczowej przygnębiony dziadek zaczął rozmyślać o życiu. Staruszek Wiata był bardzo szczęśliwy, gdy pierwszy raz ją ujrzał. Miała piękne, lśniące blond włosy, zgrabne łydki i twarz anioła. Od razu zawładnęła jego sercem. Myślał o niej co noc. Gdzieś daleko, Rosjanin Lebiediew poczuł zimne dreszcze na plecach. 
Szkielet Smoka Panda Graphics