niedziela, 30 sierpnia 2015

8. Porwanie

Brak komentarzy:
Weszli w przyciemnianą alejkę.
- Samce, za mną. Tędy - dziewczyna przeszła kilka kroków, rozejrzała się i przystanęła.
- Rusz tyłek, nie mamy całego dnia  - rzucił Alra.
- Cicho, mężczyzno! - syknęła - zaraz, nie jesteś mężczyzną - ruszyła przed siebie. Zatrzymała się i odwróciła z oczami przepełnionymi nadzieją. - Zraniłam cię?

Alra pokiwał głową zrezygnowany i podążył za HeLeną, reszta także. Przeszli jeszcze trzy krótkie  uliczki zanim dziewczyna wskazała palcem drzwi.
- To te - stwierdziła.
- Wiesz jak je otworzyć? - zapytał Dans.
- Nie, widziałam tylko drogę i te drzwi - odpowiedziała.
Dziak postanowił ujawnić swoje złodziejskie zdolności, wyciągnął wsuwkę, którą niedawno podkradł Lenie. Przyjrzał się zamkowi i z miną specjalisty wsunął tam wsuwkę. W chwili, gdy Dziak włożył sprzęt do dziurki, drzwi eksplodowały, gdy dym opadł drużyna zobaczyła czarnego jak węgiel chłopaka i nietknięte drzwi.
Alra wyciągnął chusteczkę i zaczął przecierać twarz przyjaciela. Ulżyło mu gdy był czystszy.
- Teraz ja! - zawołał Natsu i uderzył w drzwi pięścią z całej siły. Zakwilił z bólu powoli, osuwając się na kolana.
- Próbowałeś... - powiedziała pocieszająco Lena głaskając ognistą "Ha" po głowie. Dans patrzył na to zniesmaczony.
Alra otworzył panel informacji, obok wielkiego napisu "POTRZEBNE UPRAWNIENIA ADMINISTRATORA" widniało coś w rodzaju inicjału "A.L.".
 - Artemij Lebiediew? - zapytał Alra,
 - Albo Ludwik Adbeh - dodała Lena.
- Wybacz, że nie pomyślałem o nauczycielu, dla którego straciłaś dwa lata, bezsensownie się podkochując.
Lena spojrzała na niego z oburzeniem - Jak śmiesz mnie oceniać ty szowinistyczny, bezuczuciowy  pedancie?!
- Może poflirtujecie kiedy indziej - zażartował Dziak. Oboje zamachnęli się na niego cegłą.
- Bez nerwów - starał się uspokoić sytuację Dans. Uśmiechał się trochę nerwowo, patrząc na zdenerwowaną dwójkę wciąż trzymającą cegły.
- Ok, wylogowujemy się i robimy włam - zdecydował Alra.
- Chcesz się włamać do nauczyciela? Tak nie można... najpierw muszę wziąć mój sprzęt. - stwierdził Dziak entuzjastycznie.
- Za 10 minut przed jego domem. Śmierdziela trzeba jakoś przemycić, ale jest tak brudna, że pewnie i tak nikt jej nie pozna w nocy. - dodał Alra,
 - Ślimaczku... to, że jesteś pedantem nie znaczy, że jestem brudna.
- Winni się tłumaczą - uśmiechnął się złośliwie i zdążył wylogować się przed prawym sierpowym Leny.
- Chodzi wam o psora od matmy? - zapytał Natsu.
- Może - powiedział Dziak żegnając się niewinnie. Skąd oni go znają?..
- Pa -  Lena poszła w jego ślady.
***
- Jego żona jest w mieszkaniu, prawda? - zapytał Dziak.
- No jest w kuchni, chyba robi jakieś ciasto - szepnął Alra nie odrywając oczu od lornetki.
- Trzeba odwrócić jej uwagę - powiedziała Lena.
- Ja to zrobię - entuzjastycznie stwierdził Alra. Poprawił włosy dłonią. Dziak spojrzał na niego zaszokowany.
- Żartujesz sobie? - zapytał Dziak.- Ona chyba ma z czterdzieści plus.
- Nie, no co ty najwyżej 25... poza tym, nie wiedziałem, że ożenił się z modelką.
Poszedł,
- To co, okno?
- Nie, komin. Podsadź mnie - zażądała Lena.  Ostrożnie wychyliła się patrząc na piękną blondynkę. Cała trójka usłyszała pukanie do drzwi wejściowych. Kobieta poszła otworzyć. Lena wykorzystując szansę podciągnęła się i weszła do środka.Pomogła wejść Dziakowi i przyklejeni do ściany cichutko podążali w stronę korytarza. Po drodze słyszeli entuzjastyczny głos Alry, który starał się odwrócić uwagę Pani Adbeh udając uroczo zagubionego chłopca.
Idąc korytarzem przez lekko uchylone drzwi zobaczyli plecy Adbeha siedzącego koło jakiejś osoby. Jasne, proste, brązowe włosy - poznali Majkę.
Nauczyciel mówił coś o logarytmach, ich obecnym temacie lekcji, jednak nie słyszeli wyraźnie.
Przez otwarte drzwi naprzeciwko pokoju z Adbehem i Mają zauważyli komputer. Pomieszczenie wyglądało na gabinet, musza drużyna starała się przejść korytarzem będąc jak najmniej widoczni. Kiedy już dostali się do sprzętu, Dziak szybko i bezszelestnie złamał hasło i podłączył pendrive do wejścia USB. Szukał odpowiedniego folderu podczas gdy Lena przeglądała dokumenty na biurku. Wydała z siebie zduszony okrzyk, na szczęście została zagłuszona przez serenadę śpiewaną przez Alrę. Dziak skopiował pliki patrząc na nią pytająco.
- Później - szepnęła.
W pokoju naprzeciwko zapanowało poruszenie, Adbeh zerwał się z krzesła i wyszedł z pokoju. Przyjaciele prawie schowali się pod biurkiem, jednak profesor szedł w stronę drzwi wejściowych - zaintrygowała go hiszpańska serenada. Skierowali się w stronę okna, dziękując w duchu, że nauczyciel nie mieszka w bloku. 

Kiedy tak wyskakiwali, Maja idąca za profesorem zauważyła Lenę. Nic nie powiedziała, po prostu przystanęła i patrzyła w stronę gabinetu, dopóki nie zawołał jej Adbeh. Pożegnała się i powoli zeszła po schodach zastanawiając się co Wiata mogła robić w domu nauczyciela o tej porze, najwyraźniej nielegalnie. Gdy tylko przeszła przez furtkę ktoś zasłonił jej usta i wciągnął do krzaków. Po chwili szarpaniny poznała Alre.
- Co ty robisz?! - zdenerwowała się.
- Co widziałaś? - zapytał w ogóle nie widząc problemu w tym, że właśnie pozbawił dziewczynę wolności.
- Co Wiata robiła w domu Adbeha?
- Czyli za dużo...
- Chcieliście coś ukraść? - zdziwiła się.
Po chwili pojawił się Dziak z Leną niepewnie analizując sytuację. Alra spojrzał najpierw na nich, potem jeszcze raz na Tanaki.
- Co wiesz o grze Dark Side?
- Czym?
 - Czyli nic. - stwierdził Dziak.
 - Kłamie. - nie odpuszczał Alra.
- Zachęć ją do mówienia. - powiedziała mrocznie Wiata wskazując dezynfektor.
 - Ej no bez takich - zaprotestował Dziak.
- Tu chodzi o Lena! - syknęła Lena.
- Bardzo możliwe... - mruknął poważnie Alra, powoli wyciągając z kieszeni dezynfektor. Maja odepchnęła Alrę i już zamierzała wyjść z krzaków, kiedy silne szarpnięcie uniosło ją do góry. Chłopak przełożył ją na plecy jak worek ziemniaków, a Lena zakneblowała.
- Nic nie poradzę, musimy cię porwać, uparli się. Ale nie obraź się. - mówił Dziak starając się załagodzić sytuacje. Patrząc w oczy dziewczyny unieruchomionej przez Alre nie widział jednak nic dobrego. - Tu chodzi o ludzkie życie.
***
 - Co z nią zrobimy, nie może zostać u mnie w domu. - powiedział Dziak zataczając czwarte koło obok przywiązanej do krzesła Tanaki.
 - Wyjaśnijmy jej chociaż co robiliśmy u Adbeha, żeby się nie wygadała - westchnęła Lena.
 - Tak, oczywiście! - zakpił Alra. - Włamaliśmy się do nauczyciela po tajny kod mający otworzyć tajne drzwi w morderczej grze!
 - Może od razu odetnij jej język - warknęła Lena.
Maja pokiwała głową przecząco
- Pogadamy z nią jak ludzie. - zadecydował Dziak ściągając knebel. - Widzisz, chce mieć język. Słuchaj, psor miał coś, co jest nam bardzo potrzebne - informacje. - zaczął. - .. I nie, nie chodzi o przyszły test z matmy, ale faktycznie można było wykożystać okazję.
 - Pewnie o tej grze, co? - odezwała się Mei.
- Ta, Dark Side. Coraz więcej osób w to gra.
- Wiem. Ja też. Właściwie to jestem w czołówce i obserwuje was dość długo.
- Mówiłem, że kłamie - Alra musiał zabłysnąć.
- Co to znaczy? - Lena z niewyrażającą niczego miną wyciągnęła dezynfektor z kieszeni Alry, otworzyła go, i zaczęła zbliżać do twarzy Tanaki.
- Już dawno zauważyliśmy, że z grą jest coś nie tak... - zaczęła Maja pośpiesznie. Dezynfektor nieco oddalił się od jej twarzy.
- My?
- Dansa i Ognista - wydedukował Alra.
- Tworzysz z nimi drużynę? - syknęła Lena.
- Mamy ten sam cel, więc współpracujemy. Chodzimy też do tej samej szkoły i wszyscy kogoś przez tę grę straciliśmy.
- Czego od nas chcecie?
 - Tylko Lena może coś zrobić. Len może kontaktować się tylko z nią.
 - Nie mogliście od razu powiedzieć? - zapytał Dziak. - Takie spiski nie budzą zaufania.
 - Nie brzmiałoby to zbyt normalnie, poza tym jestem nowa, a wy chyba nie lubicie.. nikogo - wytłumaczyła Maja.
- Starczy - Alra rozwiązał dziewczynę. - Pomogą z Lenem więc są z nami.
Dziak spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Tak po prostu?
- W końcu zaczęli gadać prawdę.
- Tak, gdy przystawiłam jej środek chemiczny do twarzy! - krzyknęła Lena.
- Im więcej nas jest, tym więcej zamieszania. Im więcej celów do wyeliminowania tym mniejsza czujność - wytłumaczył Alra.
- Traktujesz ich jako przynętę? - spytała Wiata.
- W tej grze wszyscy jesteśmy przynętą. Ja nazwałbym to grą taktyczną, inaczej " więcej czasu by przeżyć".
- Niech będzie. Wiesz coś, czego my nie wiemy?
 - Raczej szybko doszliście do naszego poziomu. Ale wchodzę w wasz plan. - Maja wyciągnęła rękę w stronę Leny. Wiata pogardziła gestem, ale niespodziewanie dłoń Majki uścisnął Alra.
Dziak uśmiechnął się i przyjacielsko objął dziewczynę. - Zacznijmy od nowa, ok? Jakby tego nie było.
Lena pofuczała coś zniesmaczona, ale ostatecznie pogodziła się z decyzją chłopców.
- To co powiecie na kolację?- zaproponował Dziak.
- Zrobię herbatę - westchnęła Lena.
***
- W grze nie wyglądacie na takich frajerów - stwierdził Natsu patrząc na Alrę i Dziaka. Dans szturchnął go w żebro, ale było już za późno
- No dzięki.... - powiedział Dziak.
- A ja myślałem, że w grze jesteś brzydki. - wtrącił Alra przyjacielsko.
- Ja jestem z 2b, a Ognisty z 1a - powiedział Dansa starając się pogodzić niespełnione alfy.
- Ciesz się, że jest tu dziewczyna, bo pokazałbym ci twoje miejsce - syknął Natsu.
- Nie sądzę, kwiatuszku.
- Te, alfy, spokój. - Majka spojrzała na Dziaka, ten szybko załapał.
- Dzisiaj po szkole się logujemy. - oznajmił. - Wczoraj znalazłem klucz administratora.
- Fajnie, a Heleny czemu nie ma? - zapytał Dansa.
- Ukryta. Rodzice, policja i kilku innych nieprzyjemnych ludzi ją szuka odkąd porwałem ją na pogrzebie. - wytłumaczył Alra.
- U mnie - dopowiedział Dziak.
- Jeżeli chcesz jej zanieść kwiaty to radzę lepiej zainwestować w mydło. - wtrącił Alra.
- .. Co?
- Przyda jej się bardziej.
Maja zachichotała, a Natsu przybrał oburzoną minę.
- Jak możesz ją tak obrażać?
 - Stwierdzam fakt.
- Nie jest zbyt miła, ale przecież nie śmierdzi... - zaczęła Maja.
- Po prostu wpadnijcie do mnie po szkole - powiedział Dziak łagodnie.
- Twój dom śmierdzi? - Natsu zgubił się w rozmowie.
- Nieważne.. - powiedział Dziak.

środa, 26 sierpnia 2015

7."Spisek"

Brak komentarzy:

Jego świadomość ponownie zaatakowały wspomnienia. Tym razem był trzyletnim chłopcem. Zastanowił się, czemu jego ręce drżą, czemu czuje takie przerażenie, czemu to dziecko płacze. Len spojrzał w dół, po nogach chłopca wspinają się małe pająki.
- Spokojnie, nie ruszaj się - słyszy, jak jakiś mężczyzna, pewnie dziadek dziecka, uspokaja je. Czuje wielką, szorstką i owłosioną dłoń strzepującą stworzonka ze spodni.
- Dziadziaaaa! - chłopiec szlocha, Len przez chwilę nic nie widzi. Mężczyzna przytula chłopca, w tej chwili Len czuje się, jakby dotykał miękkiej poduszki, dopiero po chwili uświadamia sobie, że to brzuch staruszka. Len odchodzi kilka kroków, nagle ogarnia go paraliż. Przed oczami staje mu obraz czerwieniących się białek oczu dziadka. Blondynek dotyka jego twarzy, a staruszek traci dech i upada. Len nie rozumie co się dzieje.
Zza kołnierza dziadka powoli wychyla się czarne, owłosione odnóże. Chłopiec potyka się odchodząc, cały czas stara się uciec zbliżającemu się potworowi. Przerażony trzylatek zaczyna krzyczeć.
Świadomość Lena rozpoczyna generowanie lęku.
***
- Na początek - ekwipunek. - Powiedział Dans wskazując na jeden ze sklepów. - Wiecie, nigdy nie wiadomo z czym i gdzie będziecie musieli walczyć.
- Dobrze wiedzieć - stwierdził Dziak.
- Ale co mamy sobie wybrać? - dziewczyna trzeci raz przechodziła obok pułki z tasakami. Miała ogromną ochotę na któryś z nich.
- Co wam pasuje, z czym wasza postać będzie się czuła najlepiej - odpowiedział Dans.
- Jaka szkoda, Alra! - zawołała Lena zgryźliwie - Nie ma tutaj odświeżaczy powietrza!
Alra zrobił przerażoną minę, chwycił się za policzki i wydał dźwięk w rodzaju "Oh, jej!"
- Nie ma też mózgu na zbyciu.
- Ty mały padalcu... - Lena zmrużyła oczy.
Dziak westchnął i wziął do ręki miecz. Spodobał mu się tak bardzo, że zapytał sprzedawce, czy ma dwa. Wziął też linę, kilka granatów i siatkę na motyle. Nikt nie wiedział po co mu granaty.
- Okey! - Lena uniosła dość sporą siekierkę. - Wezmę tą!
- Przykro mi, na tą cię nie stać - powiedział sklepowy informator. Lena się załamała.
- Spoko, ja ją dla ciebie kupię - usłyszała. Dansa uśmiechnął się przyjacielsko.
- Dziękuję, zacny człowieku.
Alra poszedł na sam koniec sklepu, zobaczył zwyczajny, przypominający nieco jego ulubiony nuż do mięsa, miecz. Kupił go i jeszcze kilka sprejów na owady. Tak na wszelki wypadek.
Po zakupach Dansa zabrał grupę na pole do zdobywania nowych umiejętności. Dziwnie się przy tym zachowywał, jakby bał się, że coś ich śledzi. Alra bawił się swoją nową bronią, Dziak ćwiczył posługiwanie się dwoma mieczami na raz, a Lena goniła Danse z siekierką, żeby zwiększyć dynamikę postaci. 
Alra zauważył, że Dans jest spięty. Pomagał Lenie, ale jego twarz zdradzała zdenerwowanie. Jakby bał się, że z za rogu wyskoczy spiderman i go skasuje. Alra nie pomylił się zbyt mocno.
- Aaaaaaaaaaaaaaaa! - jakiś gracz ledwo zdążył kliknąć przycisk teleportacji, a wielkie, owłosione odnóże wbiło się w ziemię tuż przed nim. Wszyscy uciekali w panice. Pająka jednak nie interesowali wrzeszczący gracze. Jego sześć par oczu patrzyło tylko i wyłącznie na Dansa.
Świetnie...
Lena piąty raz wciska przycisk teleportacji.
- Co jest?! 
- Jesteście ze mną w drużynie, to znaczy, że walczymy razem i nie możemy uciec razem.
Dziak spojrzał na Dansę z dezaprobatą.
- O tym nie wspominałeś.
- Mówiłem, że z tym gościem coś jest nie tak! - wrzasnął Alra, posyłając Lenie jadowite spojrzenie.
- Zamknij się i pomyśl co robić! - odpowiedziała natychmiast.
- Uciekać! - zarządził Dansa
- Ja was uratuje! - za jednym z odnóży Dziak dostrzegł różowe włosy. Co ta dziewczynka wyprawia?... pomyślał przejęty. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że to chłopiec. Co więcej, miał w dłoni coś jak podpalony kawał patyka i próbował zadawać nim mordercze ciosy pająkowi. 
Dziak spojrzał na Lenę, potem na Alrę.
- Uciekamy? - w tym momencie różowo włosy chłopak został wepchnięty w mur. 
Przyjaciele rzucili się do ucieczki. Na przodzie biegł Dansa. Za nimi podążała wielka tarantula. Skręcili. Ślepa uliczka. Mieli do wyboru szaleńczy bieg pod pająkiem, albo dać się zjeść. Ewentualnie mogli również zawalczyć. Opcja szaleńczego biegu podobała im się najbardziej. Jednak Alra pociągnął Danse za bluzkę do siebie i wlepił w niego przenikliwie niebieskie oczy.
 - Wiesz więcej niż mówisz - powiedział, nie zważając na Dziaka trzymającego Lenę, która krzyczała coś o padalcach i o puszczeniu Dansy także.
- Eeee, stary niezły moment sobie wybrałeś... - próbował zażartować Dans.
- Masz dwie możliwości: powiedzieć prawdę, albo pogadać z nią! - wskazał okropny pajęczy pysk.
- Dobra, dobra może wiem coś więcej, ale to i tak nic ci nie da bo wszyscy zginiemy!
Alra uśmiechnął się z wyższością. Dziak zrozumiał i podał mu drugi koniec liny. Sraola puścił Danse i dał Lenie sprej na owady. Oboje owinęli końcówki liny o swoje nadgarstki i ruszyli przed siebie. Lena odbezpieczyła broń i zaczęła rozpylać sprej tuż przed pająkiem. Dansa bohatersko podążał za dziewczyną.
Chłopcy napięli linę. Pająk padł na ziemię obnażając kły jadowe i szereg innych zębów. Dans chwycił mocno miecz i mocno cisnął nim w potwora. Tarantula zniknęła.
- Nic mi nie jest, nic mi nie jest! - różowo włosy wygrzebał się z muru. - No, macie szczęście, że tu byłem - zaczął otrzepywać różowe włosy z pyłu. Dziak, wyjątkowo zagłuszył wyrzuty sumienia i cisnął w niego cegłą. Lena go pochwaliła. 
Wszystkich owiło coś w rodzaju łuny, po czym zobaczyli, że są kilka poziomów wyżej. 
- Tak! Udało się! - ucieszył się Dansa aż uniósł Lenę, która zdziwiła się, że udało się to chucherku. 
- Ekhem... Jestem Ognista Hortensja - przedstawił się różowo włosy. Lena poczuła ulgę, że nie jest jedyną dziewczyną w tej grze.
- Alra, Lena, Dziak i ja, Dansa - rzucił. - Dzięki, że się starałeś. Co powiesz na dołączenie do nas?
Alra miał coś powiedzieć, ale Lena nadepnęła mu na stopę.
- Jasne, szukacie przywódcy? - ucieszyła się Ognista "Ha".
- Nie? - odrzekli chłopcy.
- Szkoda... ostatecznie - Ognista spojrzała na Lenę. Była śliczna, szczególnie teraz, gdy z za jednego ze zniszczonych budynków wyłaniało się słońce. - Dla pięknych dam, wszystko.
- Mam przebłysk! - Wiata potarła czoło.
- Żartujesz?! - Alra się przeraził.
Lena wbiła w niego jadowite, różowe oczy.
Pokiwała głową, jakby coś sprawiało, że nie może się skupić. Stała tak dobre trzy minuty, wreszcie spojrzała na chłopców poważnie. - Znalazłam drogę.
- A jednak! - ucieszył się Dansa.
Alra utkwił wzrok w chłopaku.
- Teraz masz możliwość powiedzieć wszystko co wiesz.
- Taaa... - Dansa uśmiechnął się krzywo. - Natsu?
Ognista Hortensja wyszczerzył zęby.
- Tak właściwie, to on wie najmniej - zaczął Hortensja.
- Robi się coraz ciekawiej - stwierdził Dziak. - Natsu, tak? - nie czekał na odpowiedź. - wnioskuję, że ty i Dans jesteście współpracownikami, a ta twoja pokazówka miała nas niby przekonać, że przypadkowo poznany "Ognista 'Ha' " może tak po prostu dołączyć do drużyny. Sądzę, że albo chcecie nas w coś wrobić, albo nas potrzebujecie, ale siedzicie w tej grze tak długo, że zamiast normalnie podejść i spytać tworzycie konspiracje jakby to była jakaś wojna i nikt, oprócz was, nie mógł nic wiedzieć.
- Dobry jesteś. - stwierdził Dans. Lena dumnie poklepała przyjaciela po ramieniu.
- Ale tu chodzi o coś więcej, nie tylko wy zauważyliście, że coś w tej grze jest nie tak. Początkowo grałem z moją dziewczyną - zaczął Natsu. - Szło nam dość dobrze, dopóki nie skasował jej strach. Odkryłem, że coś jest nie tak. Tam, w realu zmieniła się, nic już ją nie interesuje, nie je i nie śpi, nie robi w ogóle nic. Jakby umarła, a przecież żyje.
- Andy... - szepnął Alra. Lena mu przytaknęła.
- Gdy Natsu mi o tym powiedział kupiłem grę i teraz tu jestem. Szukamy odpowiedzi już trzy miesiące i nic. Na artykuł o Lenie Wiacie natknąłem się w gazecie. Zdziwiło mnie jego zdjęcie, bo widziałem taką samą postać w grze.
- Widziałeś mojego brata? - w Lenę wstąpiła kolejna, duża porcja nadziei.
- Tak, ale nie był graczem. To znaczy nie wyglądał, nie miał paska życia, informacji o sobie, nic, no może oprócz nazwy obiektu. Jakby się tu znalazł nie wiadomo skąd.
- Zaczęliśmy grzebać w bazie danych - dodał Natsu. - Pomogła nam przyjaciółka i okazało się, że Artemij Lebiediew używa kodu genetycznego Lena.
- Co? - spytał Dziak.
- To całkiem proste, dzięki biotechnologi połączyli Lena z systemem - wtrącił Alra. - Nadal nie wiemy jak nas odnalazłeś. I, co ważniejsze, dlaczego dwóch przeciętnych nastolatków się w to miesza?
- Przyjaciółka nam pomogła, namierzyła wasze IP. - odpowiedział Dansa.- Nie jesteśmy ignorantami, no.. i ciągnie nas do zagadek.
- Wszystko fajnie, ale skąd mamy wiedzieć, że nie współpracujecie z rosjaninem? - spytał Alra.
- Tarantula wgniotła go w ścianę, a Dans biegł szybciej niż Dziak goniący muchy - przypomniała mu Lena. - Wiemy, że macie informacje o Lebiediewie. Tylko. Czego od nas oczekujecie?
- Chcemy tego co wy, znać prawdę. Skoro masz geny podobne do Lena jesteś jedyną osobą, która może coś wnieść do sprawy, twój brat może nam pomóc dowiedzieć się o co w tym chodzi. - Dansa uśmiechnął się szczerze.
- Brzmi rozsądnie - stwierdził Dziak. - Rozwiążemy problem i Lena odzyska brata.
- A tak właściwie, Lena. Co widziałaś?
Dziewczynie błysnęły oczy.
- Lena!



Szkielet Smoka Panda Graphics